Wracając ze spaceru z Sylwią zauważyłam kota koło bloku, praktycznie pod naszym balkonem. Nie widziałam tu nigdy bezdomniaków, a ten nie wyglądał na domowego. Był wychudzony i miauczał, jakby chciał przykuć czyjąś uwagę. Zaniosłam dziecko do domu i zostawiłam z Bartkiem i wróciłam z plasterkiem wędliny. Kot siedział w krzakach, ale wybiegł na wołanie. Zjadł mi z ręki 8O Zaczął się ocierać o nogi. Kiedy szłam do klatki, on szedł za mną i miauczał... Szybka kalkulacja - kot musiał być domowy, skoro nie ucieka od człowieka, kot musiał długo się błąkać, skoro taki wychudzony... Decyzja - kot idzie ze mną do domu...
O dziwo Bartek nawet nie wystawił mi torby z rzeczami za próg, tylko zapytał gdzie jest kot :1luvu:
Mamy 2 kastraty dorosłe. Oczywiście było warczenie, syczenie. Znajda schowała się pod łóżkiem,gdzie skonsumowała saszetkę. Czekałam na kuwetę i uff! było siku. Czyli na 100% była domowa.
W nocy spała na kanapie w pokoju gościnnym. Wizyta u weta - wiek ok. 7 miesięcy, wychudzenie, mega świerzb w uszach. Dostała Stronghold. Za tydzień kontrola.
Nie może u nas zostać. Szukamy domu. Obecnie jest jeszcze trochę dzikawa, ale wczoraj zwinęła się w kłębek na kolanach mamy, a potem moich. Musiała sporo czasu się błąkać.
Do adopcji po podpisaniu umowy adopcyjnej i wizycie przedadopcyjnej. Najlepiej do domu niewychodzącego.
Kontakt monia.b1@interia.pl