Impresje historyczne Harisa - Czas krucjat

Rozmowy na temat innych spraw związanych z odtwórstwem takich jak muzyka, tańce, kuchnia, życie obozowe itp. Z czasem gdy pojawi się więcej tematów w danej dziedzinie zostanie wydzielony osobny dział na forum.

Impresje historyczne Harisa - Czas krucjat

Postprzez Haris » 03 Lis 2008, 19:32

Czas krucjat
Impresja historyczna Harisa na klawiaturę i kilka książek

Nie pragnę napisać tu mądrego artykułu historycznego, ani dokonywać analiz faktów historycznych. Będzie to raczej impresja - kilka słów na temat średniowiecza, a w szczególności czasu krucjat. Dla zainteresowanych służę literaturą dotyczącą tematu, dzięki której będą mogli wyrobić sobie własne zdanie.
Średniowiecze dzielę sobie na pewne okresy. Pierwszy etap zaczyna się dla mnie od 476, czyli umownej daty upadku Cesarstwa. I od tej daty moje receptory zaczynają bardziej uważnie czytać i słuchać. Dlaczego ?… bo okres Cesarstwa mnie nigdy nie zainteresował na tyle by pamiętać kolejnych cesarzy, kolejne podboje, itd. Pisząc to narażę się przynajmniej dwóm znajomym osobom, które starożytność uważają za najciekawszy okres. Jedna z tych osób powiedziała mi, że wstąpi do Bractwa, jeżeli będziemy odtwarzać X Legion Rzymski … (cha, cha niedoczekanie).
Tak, więc 476 n.e. … Oczywiście data zupełnie symboliczna. Cóż z tego, że na tronie cesarskim zasiadł wtedy wódz germański Odoaker. Od prawie 100 lat Cesarstwo już chyliło się ku upadkowi. A po tej dacie również, resztki cesarstwa zachodnorzymskiego upadały sobie ładnych dziesiąt lat. No, ale, czegoś trzymać się trzeba (przecież nie będziemy czytać wszystkich książek).
Wracając do pierwszego „mojego” podziału wieków średnich.
Wiek VI i VII to dla mnie na Zachodzie czarna magia. Resztki Rzymu trzymające się gdzieniegdzie, utrwalające się państwa germańskie, celtyckie i inne pochodne wędrówek ludów. Ruchy i przemieszczenia plemion, przechodzenie na wiarę chrześcijańską (che, che, che). Tworzenie się pierwszych klasztorów (529 klasztor św. Benedykta z Nurski na Monte Cassino), wysepek kultury w morzu rzeźników za głupich, aby w pełni wykorzystać osiągnięcia Rzymian i Greków.
Znacznie ciekawiej działo się na Wschodzie – Bizancjum i Arabowie. Z porozrzucanych ognisk na pustyni, tworzy się państwo terytorialnie osiągające rozmiary Cesarstwa. Ale to inna bajka. Bije ode mnie europocentryzm, fuj...
W tym czasie historię tworzą jednostki. Największe miasta mogły mieć max. kilka tysięcy ludzi. Wyczytałem, że w 1500 roku liczba ludności w Europie + Rosji wynosiła 100 tys. ludzi. To trochę więcej niż obecne Niemcy. Za panowania Chrobrego szacunkowa liczba mieszkańców ziem jego państwa to 1.200 tys. Malutka gęstość zaludnienia Europy (im dalej na Wschód tym gorzej), brak władz i struktur państwowości. Jedyna siła to wodzowie wraz ze swoimi drużynami(polecam pieśń o Nibellungach i sagi skandynawskie). I jak tu zazdrościć ówczesnym chłopom, którzy ledwo wydzierali ziemię puszczy (praktycznie bez żelaznych narzędzi) do sracza chodzili odganiając się od wilków i niedźwiedzi, wyhodowali trochę grochu, a tu dup … najazd bandy 10 głodnych drabów z siekierami i maczugami. I nie można zadzwonić na miasto… Nie dziwota, że chętnie oddawali się pod „opiekę” wodzom plemiennym, żeby było, na kogo liczyć.
I tu mamy początki państewek plemiennych, czy rodowych.
W książkach historycznych podobają mi się opisy tego okresu, jak to jakiś wódz np. Longobardów spustoszył Nadrenię. Taaa… miał co pustoszyć. Jeżeli napotkał z 6 wioch i jedno miasteczko, to już sukces. Ale wojna o ziemie tego okresu jest dla mnie zrozumiała. Przy ówczesnej technice i wydajności uprawy, potrzebne były coraz większe tereny pod siew i pastwiska. Inaczej nastawał głód. Cóż ekonomia ….

Osobiście biorę też mocno w nawias to, co rysują na mapach ówczesnej Europy autorzy podręczników szkolnych. Śmiało narysowane granice, a kolory oznaczają państwa Francję, Polskę, Cesarstwo Niemieckie, itp. Jakie państwa? jakie granice? Autonomie „państewek” poszczególnych plemion, królów i królików, baronów i balonów nie dają takiej możliwości. Dany hrabia powiedzmy Beziers miał głęboko w poszanowaniu jakiegoś tam króla (który dopiero próbował zjednoczyć ziemie w pobliżu Paryża), sąsiednia Burgundia była silniejsza i bogatsza, a dochód naszego hrabiego był większy niż Filipa Augusta (no trochę przesadziłem). Liczyły się sojusze, przysięgi lenne, które z resztą bardzo często i chętnie łamano. Raczej wolę mówić o kraju Mieszka, kraju Filipa, kraju Ottona. Poza tym, jaki procent mieszkańców w ogóle wiedziała gdzie teraz przynależy? Taki chłop wiedział, że należy do rycerza X, który w niedzielę przegrał wiochę w szachy rycerzowi Y,który jest lennikiem już innego G, który jak nie zdradzi to jest lennikiem ….

Nie chcę negować pewnego poczucia przynależności do kraju, ziemi, godła, języka czy jak to zwał. Ale dotyczy to max. 10% ludności (czyli posiadaczy). No i znacznie późniejszego okresu. O narodach mówić można ok. Wiosny Ludów (teraz pewnie wkurzyłem każdego wszechpolaka).

Wracamy do wieku VI – VII. To znaczy opuszczamy je.

Dalej mamy państwo Karola Wielkiego (768 – 814), tu już możemy mówić o tworzeniu się „tego średniowiecza”, które większość ludzi kojarzy z królami, rycerzami, zamkami, kościołami i smokami (che, che, che). Nie mnie nędznemu opisywać, dobrze opisane w książkach powstanie państwa, jego porażki i sukcesy. Ogólnie przeczytać można okrzyk radości historyków, że wreszcie jakiś porządek, powrót do chlubnych praw i tradycji rzymskich, itd… .Tu późniejsze eposy rycerskie szukać będą wzoru rycerskości. Ale cóż z tego skoro i tak okres IX i X wieku zdominują nowe ludy i kolejne najazdy – Wikingowie.

I tu rozpoczyna się mój II ulubiony okres średniowiecza.
Im więcej czytałem o wikingach, tym większe było moje zdumienie. Barbarzyńcy, nieznający w swych regułach społecznych pojęcia dobra i zła, tylko odwagi lub tchórzostwa. Dopiero chrześcijaństwo wprowadziło pojęcie, że zabicie człowieka może być złe. Wcześniej podczas tingów, rodziny, czy klany, dogadywały się co do sumy, jaką wypłacało się za zabitych, okaleczonych, itp. I sprawa była git. No, czasami kogoś tam wygnali lub usiekli, ale tu ważny był honor, sława, odwaga nie zaś grzech, czy „zły czyn”.
Ogólnie lud zacofany i biedny, ale przyczynił się walnie do stworzenia takiej cywilizacji i krajów, które znamy do dziś. Myślę, że szaloną odwagę i okrucieństwo wikingowie posiadali głównie z biedy i przeludnienia. Prawie nie mieli żelaza. Przykładem może być kościółek Wang w polskich Karkonoszach (świątynia przewieziona ze Skandynawii). Zbudowano go bez użycia gwoździa i nie dla tego, że lubili chłopaki sobie utrudniać. Nie mieli gwoździ – były za drogie! Ciekawostką dla naszych przyjaciół odtwarzających wojów i wikingów może być to, że kolczug również raczej nie mieli. Większość, które odnaleziono, to był import z Bizancjum i Rusi. Oczywiście „zawodowe” oddziały były w nieuzbrojone i jak na ówczesne standardy wyposażenia, można ich traktować jak ciężkozbrojnych. Cóż, brak żelaza i brak technologii. Pomyśleć, że półwysep skandynawski stoi rudami żelaza i innych metali. W jednym z opisu napadu wikingów jest wzmianka o rabunku z kościoła – zawiasów! Cóż, żelazo.
A co do przeludnienia (przecież wyżej pisałem o „niedoludziu”). Przeludnienie wynikało z braku ziemi mogącej wyżywić populację.
Skutkiem biedy był wiking (tak nazywano wyprawy łupieżcze), skutkiem „głodu ziemi” były wyprawy w nieznane.
Odkryli Amerykę Północną (nie Kolumb), dopłynęli i zasiedlili Grenlandię (musiał być inny klimat, skoro Grenlandia była dla nich bardziej green niż Skandynawia). Podbili, łupili i zasiedlili Wyspy Brytyjskie, Toż samo z ziemiami Francji, gdzie w końcu Karol II Prosty w 911, po przyjęciu przez nich chrztu, oddał kilka hrabstw zwanych obecnie Normandią. Z Normandii wyruszyli później podbić Brytanię (Wilhelm Zdobywca), no i tam też zaczęli rządzić. Odbili z rąk Arabów Sycylię oraz zjednoczyli (podbili) południowe księstwa włoskie, tworząc Królestwo Obojga Sycylii. Wylądowali na Rusi, początkując dynastię Ruryków. Dopłynęli na Morze Kaspijskie i Morze Czarne. Handlowali z Arabami. W Bizancjum tworzyli doborową gwardię, zwaną Waregami.
Wszędzie ich pełno. Decydujące bitwy np. w Brytanii z wikingami, prowadzone były przez … najemnych wikingów. Jedni lali się z drugimi i wszędzie trzonem armii byli wikingowie lub Normanowie (praktycznie synonim). Wspaniali szkutnicy. Do dziś podziwia się dzielność morską drakkarów. To nie koniec ich zdolności. Uzbrojenie: tarcze migdały, długie kolczugi, hełm z nosalem, sposób walki konno, siodło z wysokim łękiem i szarża z włócznią pod pachą – to wynalazki potomków wikingów, czyli Normanów. Cały wiek VIII, IX i X to piętno tych morskich piratów i nieznających strachu wojowników (jak w Asteriksie).
Przypatrzmy się datom.862 Ruryk opanował tron na Rusi, 911 osiedlenie się w Normandii, 1003 osiedlenie się na Grenlandii, 1016 to data ostatecznego podbicia państwa anglosaskiego, 1061 podbój Sycylii, 1066 Hastings, a 1095 ogłoszenie I Krucjaty. Synowie naszych wikingów – Normanów, którzy dopiero co podbili Sycylię i południowe Włochy, stali się jedną z armii „broniących” chrześcijaństwa. Ok. 1000 roku przyjmowano chrzest w Islandii, a tu już mamy walczących teologów.

No i najciekawszy okres historii, czyli krucjaty.

Ciąg dalszy nastąpi …

[ Dodano: 20 Paź 2005 21:13 ]
Z chwilą kiedy zaczynają się krucjaty, ówczesna Europa dopiero zaczyna się formować w bardziej lub mniej trwałe państwa. Państwo Piastów ledwo co zaczyna się formować, królestwo Francji po połowie dzielą Kapetyngowie i Plantagenci (ciężko mówić o stabilnej sytuacji), Cesarstwo Niemiec można porównać z notorycznym rozbiciem dzielnicowym, gdzie pretendent do tronu cesarskiego najpierw musi walczyć z innymi baronami o jego zdobycie, a później o jego utrzymanie. Półwysep Apeniński to w połowie państwo Normanów, a w drugiej połowie państwo papieża i dziesiątków państewek włoskich, niezależnych miast i rozbójników. Półwysep Iberyjski zasiedlają arabowie (zaczęła się powolna rekonkwista). Natomiast koniec krucjat, to koniec średniowiecza. Zaczynamy opowieść w czasie gdy idea rycerstwa dopiero zaczyna się tworzyć. Gdy indywidualne męstwo, bezwzględność, czy ofiarność wynosiło ludzi z najniższych stanów do rangi rycerzy. Opowieść skończymy gdy stany społeczne będą już zamknięte, a pola bitew będą należeć do zawodowej piechoty i techniki.

Oceniając przerażające i fascynujące wojny i akty polityczne prowadzone „w imię Boga”, należy wziąć poprawkę na czasy. Według mnie nie można mierzyć czynów i idei nie próbując zrozumieć ówczesnego człowieka.

Po pierwsze były to czasy śmierci. Do wieku dorosłego (tzn. żeby mieć własne dzieci) dorastało co 4 – 5 dziecko. Poziom upraw, wydajność i paleta roślin jadalnych była bardzo marna. Tak naprawdę dopiero eksportowane roślinki (np. ziemniaki) z Ameryk pomogły wyjść Europie z notorycznej wizji głodu. Powódź, susza, najazd i już całe krainy umierały z głodu. Kolejna rzecz to choroby. Roztrwoniona wiedza medyczna Greków i Rzymian przetrwała jedynie w klasztorach. Do jej dobrodziejstw mieli dostęp nieliczni.
Po drugie, średniowiecze to czas religii. Ówcześni ludzie bardzo przeżywali, dyskutowali i wcielali w życie nauki płynące z zasad religii. Oprócz pracy, umierania z głodu i zimna oraz snu, nie było właściwie rozrywek. Brak TV, Internetu i książek. Kobiety bez seriali, a mężczyźni bez Ligi Mistrzów – przerażające!
Dni wolne od pracy, to święta ustanawiane przez dany kościół, czas odmierzany był modlitwami, kalendarz podzielony był na dni Świętych, ówczesne mapy w centrum miały zawsze Jerozolimę (choć tylko nieliczni tam docierali). Życie Jezusa, apostołów, Maryi było życiem tych ludzi. Obecnie dziwi nas postrzeganie świata i tłumaczenie jego zjawisk poprzez Biblię, czy Koran (w skrajnych przypadkach pozostało do naszych czasów) a nie poprzez naukowe, zdroworozsądkowe myślenie. Jednak ówcześni ludzie nie często wychodzili poza to co było napisane (a właściwie podane w kazaniach przez księży, gdyż ani czytać nie umieli, ani ksiąg nie było tak dużo). Jeżeli religia i dogmaty religijne były tak ważne, można zrozumieć czemu dysputy np.: o ludzkiej i boskiej naturze Chrystusa potrafiły dzielić nie tylko biskupów, ale i całe narody.
Oczywiście pisząc o oddziaływaniu słowa Boga na ludzi zapisanego w księgach, trzeba wziąć mocną poprawkę na faktyczną jakość jego przekazu. Większość ludzi poznawała wiarę np. z biblii dla ubogich. Był to obrazkowy skrót kilku scen biblijnych, na których podstawie księża tłumaczyli Słowo Boże. Do tego dodajmy wierzenia pogańskie (dopiero co ochrzczonych) ludów i nacji, oraz tradycję. To wszystko wrzućmy do szejkera i mieszajmy prze kilka wieków. Wynik – Boże Narodzenie, zimą, z pogańskim drzewkiem, wiejskimi kolędnikami, w czasie najdłuższej nocy i Św Mikołajem.
Po trzecie względność okrucieństwa. Dziś patrzymy na zabicie jednego człowieka jak na czyn godny najwyższej kary. Co innego uważali ludzie średniowiecza, gdzie rzeź obleganego miasta była straszną, ale dość naturalną karą za stawianie oporu. Małe dzieci, dopóki nie uzyskały starszego wieku, nie były często traktowane jako „pełnowartościowi ludzie”.

Ciąg dalszy nastąpi …

[ Dodano: 23 Paź 2005 1:20 ]
Gdy porusza się temat krucjat, mamy od razu na myśli wyprawy do Jerozolimy i Bliski Wschód. Prawda jest jednak taka, że podobne wyprawy przygotowywano i prowadzono w kilka miejsc. I również zwano je krucjatami. Podobieństwo każdej z takich wojen sprowadza się głównie do ogłoszenia jej przez papieży, prowadzenia jej w imię Chrystusa i wiary. Cele natomiast były baaaaaardzo różne.
No ale gdzie wędrowały nasze dzielne krzyżowe wojska:

1. Rekonkwista, reconquista, nazwa przyjęta dla okresu walki (VIII-XV w.) królestw Półwyspu Pirenejskiego o wyzwolenie ziem zdobytych w VIII w. przez Arabów. Obecna Hiszpania i Portugalia była podbita i rządzona przez Arabów i Islam. Mało znane przez nas wydarzenia, a pomyśleć, że przez okres 7 wieków na Półwyspie Pirenejskim trwała wojna, przerywana okresami pokoju i współegzystencji dwu religii, kultur i społeczności. Jeden z pierwszych eposów rycerskich „Pieśń o Rolandzie” to właśnie bitwa z muzułmanami w Europie. To tu rodzić się będą idee rycerskie, tu powstanie sporo zakonów rycerskich. Jak dla mnie, jest to miejsce historii do bliższego zagłębienia się. Początek tej „świętej” wojny – 732 bitwa pod Poitiers, Karol Młot, a koniec Izabela Kastylijska, Kolumb i upadek Grenady 1492!
Tutaj znajdziemy pierwowzur idei krucjat do ziemi świętej.

2. Jerozolima i krucjaty na Bliski Wschód. Te wojny najbardziej kojarzą nam się z krucjatami. Tu też najmocniej zaznaczona była ideologia wojny religijnej. „Wyzwalamy miejsca święte”, „Deus le volt!”, „Allach Akbar” . Siedem oznaczonych krucjat, z których tak naprawdę o Jerozolimę walczono w trzech. Przy okazji mały zbiór dat.

I krucjata – 1096, a właściwie dwie krucjaty: ludowa i rycerska. Najbardziej działająca na moją wyobraźnię. O czym więcej napiszę.
II krucjata – 1147 ogłoszona po upadku pierwszego państewka krzyżowców Edessy (stworzonego notabene przez naszych kochanych Normanów podczas I krucjaty).
III krucjata – 1189 na skutek zdobycia Jerozolimy przez Saladyna ( dobrze myślicie – „Królestwo Niebieskie”). No i tu legendarny Ryszard Lwie Serce
IV krucjata - 1202 największy upadek idei krucjat i jednocześnie obnażenie intencji ekonomiczno – polityczno – zachłanno – zbrodniarskich. Zdobycie przez krzyżowców Konstantynopola.
1212 Krucjata Dziecięca – nie jest numerowana. Tragiczne wydarzenie, owoc tamtych czasów. Dzisiaj chyba nie do ogarnięcia naszym umysłem.
V krucjata – 1217 - desant w Egipcie i klęska pod Damiettą. Tu ciekawostka, co oni szukają w Egipcie. Otóż droga do Jerozolimy od kuchni.
VI krucjata – 1248 noch niemal Egipt … Damietta …. klęska …. odwrót.
VII krucjata – 1270 wyprawa, która tak naprawdę nic już nie zmieniła, skończyło się na lądowaniu w Tunisie (pertraktacje) i lądowaniu w Akkce (pertraktacje).

Tyle z numerowanych wypraw. Nie możemy jednak zapominać, że przez okres 200 lat Królestwa Jerozolimskiego do Ziemi Świętej przybywali cały czas krzyżowcy i trwały większe lub mniejsze wojny pod sztandarem obrony Chrystusa.

3. Podbój Prus. Ta wojna dotyczy historii Polski i Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. Cudze chwalicie swego nie znacie. A „nasza rzeź” i eksterminacja Prusów była nawet popularniejsza niż wyprawy do Ziemi Świętej. Znacznie więcej rycerzy, możnych feudałów ruszało po odpuszczenie grzechów paląc, gwałcąc i rabując Prusów, a później Żmudzinów i Litwinów. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że był to swego rodzaju obyczaj aby młody niedoświadczony jeszcze rycerz, syn feudała tam zdobywał swoje ostrogi. Udział w takiej wojnie to nie tylko nabycie doświadczenia militarnego, to także prestiż i zupełne odpuszczenie grzechów. Nie tak daleko i razem z cenionym i doświadczonym Zakonem. (Same plusy, po coś my ten Grunwald wygrali).

4. Wojny husyckie. Nasi południowi sąsiedzi mogą poszczycić się równie bogatą historią krucjat jak my. Na dodatek to właśnie Czesi w tych wojnach byli górą. Wojny religijne oraz prowadzone przeciwko Czechom krucjaty rycerstwa całej Europy , trwały od 1419 do 1436 roku. Zaczęło się wszystko od defenestracji rajców miejskich. W Czechach nawet wyrzucenie kogoś z okna na ostrza pik i gizarm, brzmi śmiesznie (od niemieckiego das Fenster – okno).

5. Krucjaty przeciw Albigensom (Katarom). Ogłoszone przeciw heretykom wojny toczyły się latach 1209 – pierwsza krucjata i niesłychana rzeź Beziers do 1244 i zdobycie twierdzy Montsegur. Przerażająca historia, a dość mało znana. Na tą chwilę napiszę tylko, że pewne pozostałości tej wojny znamy. Powstanie inkwizycji, różaniec, czy legendarne słowa Arnauda Amury, opata z Citeaux, podczas rzezi Beziers: „Zabijcie wszystkich. Bóg rozpozna swoich” dotyczą właśnie tych wydarzeń.

Ciąg dalszy nastąpi …

[ Dodano: 11 Lis 2005 23:58 ]
Zacznę może od wydarzenia historycznego, które na tyle zawładnęło moją wyobraźnią, że średniowiecze stało się moją ulubioną epoką historyczną.
… Jest rok 1095, papież Urban II w Clermont podczas wielkiego synodu, który zebrał rzesze duchownych i wiernych ubogich jak i bogatych, wygłasza orędzie. Przemowa nawołuje by lud Zachodu pomógł wyzwolić Ziemię Świętą spod panowania Turków. Ten apel jest odpowiedzią na prośbę o pomoc wystosowaną przez posłów z Cesarstwa Bizantyjskiego.
Jak to się stało?
Bizancjum jako spadkobierca Rzymu już od dłuższego czasu prowadziło walkę z wyznawcami nowej religii – Islamu. Arabowie w tej walce powoli wygrywali. Jednak potężny cios zadali im Turcy Seldżuccy, którzy z małego plemienia osadzonego na rubieżach ziem arabskich, stali się głównymi ich panami. W 1071 roku pod Mantzikertem rozgromili armie Bizancjum i zajęli Anatolię. Była to bogata kraina, ale przede wszystkim była spichlerzem Konstantynopola. Zwalczające się frakcje polityczne oddawały Turkom kolejne dzielnice. Tak więc mimo wspaniałej historii Bizancjum stawało się olbrzymem na glinianych nogach, nie zdolnym do władania i obrony swych wielkich obszarów. Cesarstwo potrzebowało wojska… ale najemników, którzy byliby zbrojnym ramieniem polityki cesarza. Do walki z Turkami ruszyły natomiast niezależne armie, z niezależnymi feudałami i własnymi celami.
Rozległo się „Deus le volt!” – Bóg tak chce. Wezwanie papieża przerosło oczekiwania jego samego. Ideę podchwyciło nie tylko rycerstwo, ale też prosty lud. Co spowodowało, że takie rzesze poruszyło wezwanie:
- religia, wiara i ówczesne pojmowanie świata. Papież dał możliwość, poprzez udział w świętej wojnie, otrzymania zbawienia i odpuszczenia grzechów. Już w życiu doczesnym. Każdy kto podjął krzyż, był zbawiony! Odpuszczone miał wszystkie uczynki jakich mógł dokonać podczas wojny – palić, gwałcić i rabować i jeszcze otrzymać zbawienie… W pierwszej krucjacie to właśnie wiara i ówczesna religijność były podstawowym motorem napędzającym motywację do udziału w krucjacie. W wielu książkach autorzy prześcigają się we wskazywaniu innych bardziej przyziemnych motywacji (o czym będzie niżej). Jednak wg mnie I krucjata najbardziej przypominała „zbrojną pielgrzymkę”. Opisy modlitw i odprawianych wszędzie mszy, wiara w cuda – święta włócznia, wieszczenia, dokonane śluby przed Bogiem. Wreszcie sami kronikarze wyprawy, opisując krucjatę podkreślają wszędzie uduchowienie rycerzy Chrystusa. I czemu im nie wierzyć?
Na wyprawę ruszyli zarówno obdartusy, jak i bogaci feudałowie (Rajmund z Tuluzy, czy książę Normandi, Robert), którzy sprzedali wszystko by wziąć udział w „odbiciu” Jerozolimy. Bez gwarancji zyskania czegokolwiek. Siedząc dziś wygodnie w domciu przed komputerem, możemy się mądrzyć o motywacjach krzyżowców. Jednak wtedy większość nawet nie wiedziała jak daleko jest Jerozolima. W „ludowej” wyprawie co napotkali większe miasto, ludzie krzyczeli, że to Jerozolima. Nie znali klimatu, odległości, mieszkających tam ludzi, sił militarnych. Była to wyprawa samobójcza. Trzeba było wielkiej wiary i determinacji żeby ruszyć z całymi rodzinami na Jerozolimę. Oczywiście dotyczyło to większości tłuszczy krucjatowej. Wodzowie, papiestwo, a przede wszystkim Bizantyjczycy doskonale zdawali sobie sprawę z zakresu przedsięwzięcia.
- wolność. Niewolnicy, chłopi, ciury, otrzymywali wolność od powinności w stosunku do swoich panów, jeżeli ruszyli na wyprawę. Stawali się wojskiem papieża. Odpuszczone i anulowane były wszystkie wyroki, długi i kary, istna carte blanche - miodzio.
- młode rycerstwo, czyli młodsi synowie nie mający szans na lenno pragnęło zdobyć dla siebie ziemię. Tu przodowali nasi kochani Normanowie. Byli to Normanowie ledwo co osiedli we Włoszech, po podboju jakiego dokonał wódz normański Robert Guiscard. Ruszyli oni żeby wywalczyć i założyć swoje księstwa. Boemund jako pierwszy zwęszył interes oraz jego siostrzeniec Tankred.
- zdobycie fortuny. Tu nie tłumaczę, wiadomo o co chodzi.
- żony. Tak nie pomyliłem się, jeden z wodzów wyprawy, Hrabia Stefan Blois, posiadacz Szampanii, ziem nad Loarą, jeden z bogatszych feudałów Francji, został na wyprawę wykopany przez żonę Adelę. Adela była córką Wilhelma Zdobywcy (Normana!!). No i chciała mieć męża wojownika. No cóż, Stefan się nie popisał…
- no i jeszcze ostatnie. „Pokój Boży” jaki narzucił Kościół pod karą ekskomuniki zabraniał rycerzom tego, do czego byli stworzeni - walki. Krucjata dała sposobność życia rycerskiego, swoistej drogi miecza, a jednocześnie popierana była w pełni przez Kościół i służyła zbawieniu.

Osobiście przebyłem część drogi jaką pokonał jeden z wodzów krucjaty, Robert z Flandrii. Szlak z obecnej Belgii do Lukki i Pizy, gdzie papież Urban II spotkał się z jego wojskiem namawiając go by odbił Rzym z rąk antypapieża. Jadąc po części samochodem, po części rowerem, odczułem na własnej rzyci trudy wędrówki. Samo przejście przez Alpy przełęczą St. Cenis musiało być dla wojska Roberta Flandryjskiego wyczynem (ja również jadąc na rowerze dotknąłem granic swoich możliwości). A to dopiero początek drogi, Europa. Prawdziwe wyzwanie dopiero czekało armie krzyżowe. Pustynia. Do klimatu, braku wody, bezludzia, wodzowie nie byli przygotowani. Wiele razy od zupełnej klęski ratowały krzyżowców wiara lub okręty bizantyjskie lub genueńskie.
To co najbardziej mnie porusza w historii I krucjaty, to zderzenie kultur. Mamy tutaj surowych, bezwzględnych, ledwo od 2 pokoleń ochrzczonych, Normanów. Tych wojowników bały się nawet inne wojska krzyżowe. Dobrze pamiętano straszne najazdy wikingów. A teraz stali obok siebie. Normanów prowadzili wspomniani już wyżej: Boemund jego siostrzeniec Tankred oraz Robert z Normandii. Ich armie były mniej liczne, ale za to zdecydowanie najbitniejsze. Dalej mamy rycerstwo i kulturę Królestwa Francji i Cesarstwa. Była to armia reprezentująca najwyższy poziom kultury średniowiecznej Europy. Mamy tu feudałów takich jak Rajmund z Tuluzy, Hugon z Vermmandois, Robert z Flandrii oraz lennika cesarza niemieckiego Gotfryda z Bouillon. Mimo, że był to kwiat rycerstwa Bizantyjczycy oceniali ich jako barbarzyńców. Anna Komnena, córka cesarza Aleksego opisała m.in., że od obozu krzyżowców szedł taki smród, że kazano im rozbić się po drugiej stronie Konstantynopola.
Kolejną kulturą zupełnie z innej bajki, stanowiło Bizancjum. Mimo wszystkich niepowodzeń pamiętać należy, że Bizancjum było wtedy największym i najbogatszym państwem w Europie. Tak naprawdę leżało w centrum Europy, a nie jak nam się dzisiaj wydaje, na peryferiach mapy. Poza tym, było ono spadkobiercą Cesarstwa Rzymskiego, kultury rzymskiej i greckiej.
No i kultura arabska, której poziom można porównać z bizantyjską. Arabowie przeszli długą drogę od namiotu nomada do cywilizacji korzystającej z wiedzy Greków, Rzymian i własnych wielkich osiągnięć.
Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że barbarzyński Zachód szedł podbijać wyżej cywilizacyjnie stojący Wschód.

Kiedyś ślęczałem nad kilkoma książkami, żeby oszacować liczbę armii krzyżowych. W źródłach spotyka się astronomiczne liczby do 100 tys. włącznie, co jest nierealne. Oto moje rezultaty:
Boemund i Tankred - 500 konnych i 3.500 piechurów;
Robert z Normandii oraz Stefan z Blois – 1000 konnych i 7000 piechurów
Gotfryd z Bouillon – 1000 konnych i 7000 piechurów
Robert z Flandrii – 600 konnych i 3000 piechurów
Hugon z Vermmandois – prawie bez wojska, bo potonęli mu gdy płyną do Konstantynopola
Rajmund z Tuluzy – 1.200 konnych i 8.400 piechórów. Ich armie były mniej liczne, ale za to zdecydowanie najbitniejsze.


Dodać należy jeszcze trudne do oszacowania rzesze pielgrzymów i całych rodzin uczestników krucjaty.

Ciąg dalszy nastąpi …
"Deus lo vult!"
Awatar użytkownika
Haris
Bractwo
 
Posty: 4397
Artykuły: 6
Zdjęcia: 1
Dołączenie: 30 Paź 2004, 18:55
Miejscowość: skądinąd

Powróć do Pozostałe

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość