*Gospoda pod ponętnym Nazgulem*

Piszta o czym chceta, jednak miej baczenie czy nie trafniejszy byłby inny dział.

*Gospoda pod ponętnym Nazgulem*

Postprzez Allemea » 12 Lut 2005, 09:39

Tak wiec otworzylismy z Gandalfem gospode. To nie jest zadne opowiadanie czy cos w tym stylu. Ma na celu jedynie dobra zabawe. Mam nadzieje ze w gospodzie wam sie spodoba :) Milej zabawy.
Aha i nie rozrabiac za bardzo :P


W zaciszu kata gospody, tuz nieopodal kominka siedzial grzejac sie w cieple, nad kuflem mleka starzec. Brode mial siwa, takiez i wlosy, oraz brwi krzaczaste, niesfornie sterczoce w kierunkach blizej nieokreslonych. Siedzial tak i nucil sobie pod nosem jakas rzewna piosnke. Nie mial z kim rozmawiac, bo o tej porze gospoda jeszcze pustkami swiecila, wiec tak siedzial i nudzil zatopiony w swoich szalonych knowaniach. A imie jego brzmialo Gandalf Szalony (w innych kregach powszechnie znany jako Crazy Mag). Wrocil on to dopiero z niebezpiecznej wyprawy, na ktorej to ubijal orkow bezczelnie podajacych sie za hobbitow (przykro mi, ale dzieki niemu Frodo zszedl z tego padolu imprez, zwanego inaczej ziemia).
I tak oto siedzial sobie szacowny starzec nad kuflem spienionego mleka (to nowa odmiana wyprodukowana przeze mnie sama, gazowane mleko :D), kiedy do karczmy wpadla z hukiem glosno zanoszac sie kaszlem istota nieziemskiej urody (to o mnie chodzi jakby sie ktos nie zorietowal :P ). Stanela w progu i mruzac oczy zaczela sie rozgladac. Gandalf wcisnal sie mocniej w kat w ktorym siedzial, chcac pozostac niezauwazonym (akurat bo myslal ze te jego biale szatki pozostana nie zauwazone :P ), w tym czasie mogl sie przyjrzec kobiecie. Ubrana byla jak zwykle w plaszcz z mysich ogonow, z odwieczna torba z mysich uszu, a na nogach miala buty z... 'O do orka! - pomyslal mag - Jednak cos sie zmienilo!'. Bo buty wcale nie byly zrobione z mysich grzbietkow (takie zwykla nosic dziewczyna), ale to bylo najprawdziwsze futro z chomika! Kobieta znow zaniosla sie okropnym kaszlem i mruzac oczy wypatrywala intensywnie jakiejs bytnosci w karczmie. W tem w rogu sali blysnelo jej cos bialego.
- Hejrze kobieto! - uslyszala od strony baru. - Zamknij te drzwi bo zimno wpuszczasz.
- Taaaak mi tez ciebie milo widziec Fazik. - burknela pokaslujac, po czym ruszyla w strone gdzie swiecilo sie cos bialego. - A niech mnie Sauron! - wykrzyknela - Toz to sam Crazy Mag we wlasnej osobie.
- A aaaaaa Allemea! - wykrzyknal zrezygnowany starzec...
ImageIn The Land Of Mordor Where The Shadows Lie
Image
Uroboros. Coś się kończy, coś zaczyna...
Awatar użytkownika
Allemea
Przyjaciele
 
Posty: 183
Dołączenie: 15 Paź 2004, 20:52
Miejscowość: Ithilien

Postprzez Demogorgon » 12 Lut 2005, 10:51

W czasie gdy Allemea zajęła rozmową Gandalfa Szalonego, drzwi do gospody otworzyły się bardzo powoli. W ich progu stanęła postać w czarnym płaszczy z głębokim kapturem na głowie, który rzucał cień na twarz nieznajomego. Spokojnym krokiem podszedł do karczmarza i nakazał mu palcem milczenie. Zamówił dzban piwa i siadł w najciemniejszym zakątku karczmy gdzie z ledwością dochodziły blaski z palącego sie drewna w kominku. Wyjął niepostrzeżenie malutką fiolkę z dziwnym płynem i wlał ją do piwa. Siedząc w cieniu, przez nikogo niezauważony i spoglądał w stronę rozmawiających w drugim końcie karczmy i starał się wyłapać ledwo słyszalne odgłosy rozmowy...
Zapraszamy do odwiedzenia profilu
Stowarzyszenie Wspierania Aktywności Lokalnej "Kuźnia Pruska"

https://www.facebook.com/pages/Stowarzyszenie-Wspierania-Aktywno%C5%9Bci-Lokalnej-Ku%C5%BAnia-Pruska/129688153775953
Awatar użytkownika
Demogorgon
Kompani
 
Posty: 328
Dołączenie: 17 Paź 2004, 15:18
Miejscowość: Civitatis Hollandt in Borvssia

Postprzez Gandalf » 12 Lut 2005, 11:12

"Eru jedyny, to znowu ona" pomyslal Szaleniec i zaczal sie rozgladac nerwowo szukajac wyjscia. Jednakze Mea rozsiadla sie za stolem i ani myslal go puscic. "Ehhh, kolejna Gospoda spisana na zniszczenie."
- Yyyy..., czesc - nawiazal rozmowe Gandalf.
- Co tam u Ciebie Crazy Magu? - zagaila Mea.
- Ano staram sie odpoczac, po ostatnich rozrobach pod Grubym Krasnoludem.
- A, to byly czasy - rzekla rozmowczyni - te syreny, wieloryby - Gandalf skrzywil sie lekko - no i Elvis oczywiscie - tym razem na twarzy Szaleca wykwitl wielki usmiech.
- Hehehe, dobrze prawisz Mea.

Tak prawili czas jakis, gdy nagle...
The Madness is out there!
Awatar użytkownika
Gandalf
Bractwo
 
Posty: 7763
Artykuły: 2
Zdjęcia: 196
Dołączenie: 14 Paź 2004, 18:37
Miejscowość: A kto pyta?

Postprzez Loopa » 12 Lut 2005, 15:33

Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do karczmy wpadły tumanu śniegu. Wiatr szalał przez chwilę. Postać weszła do środka szybko zamykając drzwi.
- Niech to cholera weźmie, mamy sierpień a u was zima jak się patrzy. Co wyśta tu narobili. - Krzyczał krępy krasnolud.
Pokurcz otrzepał się ze śniegu i spojrzał po izbie. Był ubrany w gruby skórzany płaszcz ze śniegowego Gryfona. Przez ramię miał przerzucone siodło i juki, które niczym nie przypominały końskich oporządzeń. U boku wisiał potężny obusieczny topór ikrustowany dziwnym materiałem przypominającym kruszyny diamentu. Stylisko było wykonane z fioletowo - czarnego materiału, dziwnie odbijającego promienie światła. Na szczycie drzewca widniał symbol klanu Grimgon, czyli czarny smok z rozłożonymi skrzydłami. Krasnolud zdjął kaptur i odsłonił hełm wykonany z tego samego materiału co stylisko topora. Hełm był dziwny, ponieważ zakrywał jedynie tył karku i część głowy, wyglądał jakby składał się z wielu małych elementów. Gdy przybysz rozpiął płaszcz zebranym ukazała się przedziwna zbroja przypominająca płytową, lecz nie pokrywająca całego ciała. Części metalu z jakiego była zrobiaona, były ułożone na ramionach, klatce piersiowej i udach. Układem przypominały łuski smoka, lecz przedziwnym było to że praktycznie nie ochraniały ciała.
- Wódki, ino szybko. Ziąb straszny, trzeba się rozgrzać.
Wykrzyczał krasnolud zrzucając swoje rzeczy na pobliską ławę. Rozejrzał się po gospodzie, ale nic nie przykuło jego uwagi, kolejna nudna gospoda. Ludzie odsunęli się od przybysza nie chcąc przypadkiem zaleźć pod skórę pokurczowi. Gospodarz pośpiesznie przyniósł puchar i dzban najlepszego trunku jaki miał. Krasnolud wychylił zawartość i skrzywił się lekko.
- Tożto podpiwek jakiś, ty gospodarz ja chciałem coś mocnego a nie dziecięcego napoju. Czy przypominam ci dziecko człowieku.
Krasnolud uniósł swe ciało wymawiając ostatnie zdanie. W gospodzie zapadła cisza a godspodarz pobladł.
- Przepraszam najmocniej ale podałem najlepsze wino jakie miałem, mocniejszą mam tylko wiśniówkę po dziadku robioną na zacierze spirytusowym, ale tego pić się nie da. Gębę pali, nie chciałem otruć...
- No to dawaj, ale na jednej nodze i daj coś do żarcia bom zgłodniał w drodze.
Gospodarz wyleciał jak strzała, w poszukiwaniu zaginonej wiśniówki, od której w zeszłym roku jeden podróżny padł trupem w gospodzie. Wrócił z zakurzonym antałkiem. Postawił na stole i odszedł szybko, głośno wołając do pachołka, aby przyniósł kiełbasę z wędzarni i nakroił dziczyzny z rusztu. W gospodzie nastał cisza, jedynie cichy szmer rozmów przerywał głośne chlipanie krasnoluda, który po każdym łuku wyglądał na coraz bardziej zadowolonego. Gdy opróżnił trzy puchary, zadowolony z trunku przyjrzał dokładnie się karczmie. Ta miała kamienną podstawę z materiału dawno tutaj nie spotykanego, widać, że wcześniej coś tutaj stało innego, bądź ludziska podpierniczyli kamienie z jakiejś budowli. Wszystko powyżej parteru było drewniane i to na dodatek niejednolite. Czasami dąb, czasami jesion. "Cholera by wzięła tych ludzi, oni nic nie potrafią dobrze zrobić, przecież to można dmuchnięciem rozwalić" pomyślał. Oglądając izbę spostrzegł postać siedącą w rogu, ciemno było lecz widział ją wyraźnie. Nie podobał mu się ten typek, lecz nagle gdy myślał o jakimś wyrafinowanym sposobie ukrócenia //ort nieznajomego o głowę poczuł ruch naszyjnika. Teraz zdał sobie sprawę, że ten od jakiegoś czasu jarzy się i drga. "Cholera by to wzięła, jak mogłem tego nie zauważyć". Delikatnie położył dłoń na wysiorze, czuł moc bijącą z niego, "Gdzieś tu jest mag i to potężny. A jednak Sokgor miał racje." Śmiejąc się do swoich myśli krasnolud powoli skupił się i umiejscowił źródło mocy. Gdy spojrzał w to miejsce zobaczył starszego mężczyznę w jasnej szacie i długiej choć rzadkiej brodzie. Przy nim siedziała dość urodziwa panna ubrana w dziwaczny strój z futer jakiś maleńskich stworzeń. "Widać jakaś kapłanka mordu, albo inne demoństwo, cholera będzie ciężko ale dam radę" pomyślał krasnal.
Wtem drzwi się otworzyły z hukiem i wpadł do gospody przestraszony tubylec.
- Ludzie smok nad wioską lata. Pożarł krowę Świtocha i dwie kozy Golędy, jak czegoś nie zrobimy to zabierze się za nas.
Wielkie poruszenia nastąpiło, ludzie zaczęli krzyczeć inni wchodzić pod stoły, część wybiegło do domów ratując rodziny. Wrzawa się uniosła i trwała by długo, gdyby krasnolid nie przemówił:
- Ile za tą krowę i dwie kozy. Zaraz zapłacę, a wy przestańcie biegać i drzeć się, ona ludzi nie tyka, jeno inwentarz.
Popił z puchara i podszedł do zebranych.
- Po pierwsze to nie smok tylko tylko Gryfon, a po drugie to ona a nie on. Mówić ile się należy za inwentarz, daje 5 sztuk złota kupicie sobie nowe stado.
Krasolud rzucił na stół pięć szczerozłotych monet. Ludzie patrzyli z niedowierzaniem, nikt z nich nie widział takiego bogactwa od czasu gdy Gombała sprzedał tartak i wyniósł sie na południe. Z tłumu gapiów wystąpił człek starszy, wziął monety i rzekł:
Biorę je przy świadkach i jako starszy wioski podzielę sprawiedliwie między Świtocha i Golędę wedle strat poczynionych przez skrzydlatego potwora.
Ludzie przytaknęli głowali i powoli opuszczali gospodę. Krasnolud zasiadł do stołu i niecierpliwie czekał na danie. Gospodarz dostrzegłwszy jego niepokój błyskawicznie postawił na stole misę kiebłasy, bochenek chleba i pieczeń mocno polaną sosem piwnym. Krasnolud rad z pełnego stołu rozpoczął ucztę, ciągle jednak zerkając to na amulet wiszący na piersi, to na starca z niewiastą. W jego głowie rodziły się chore wizje orgii czynionych przez obojga na ołtarzu jakiegoś strasznego bóstwa. Wiedział, że magowie to największe potwory chodzące po świecie, a ta mała miała zbyt figlarne spojrzenie, żeby nie być jego nałożnicą. Gdy zjadł posiłek i skończył antałek śliwowicy, siadł wygodnie i wyciągnął ziele fajkowe, które dostał od znajomego z południa i powoli nabił fajkę. Topór położył sobie na kolanach, gładząc go lekko dłonią. Rozmyślał nad sposobem wypatroszenie magika. Kiedyś słyszał, że ze ścierwa potężnego maga można zrobić wspainałe trucizny, podobno nie ma żadnego antidotum na ten rodzaj. Północ dochodziła, ludziksa pouciekali do domostw, zostali jedynie przyjezdni i gospodarz.
Nowe zdanie...
Awatar użytkownika
Loopa
 
Posty: 155
Dołączenie: 20 Paź 2004, 13:46
Miejscowość: Czwarte Królestwo

Postprzez Gandalf » 13 Lut 2005, 02:48

Mea, dalej jak to w jej zwyczaju nawijala do Gandalfa. A ten jak zwykle popijal mleko w coraz to wiekszych ilosciach. Widok krasnoluda go zdziwil i troche zaniepokoil. "Z tym to ciezko moze byc. Tamci to jakies barany byly. Latwo daly sie do Smauga podprowadzic, jak im sie bajek naopowiadalo o skarbach, zemscie i innych piredolach." myslal posepnie Szaleniec. Wstal, ale nadmiar mleka, ktore dziala na niego w sposob czasem nad wyraz przypominajacy upojenie alkoholowe, spowodowalo reakcje blizej mu nieokreslona i niezdefiniowana. Legl jak dlugi pod stolem. Mea przerwala swoj monolog.
- Co Ty wyprawiasz, polamiles mi moje nowe butki !!
- Spooooookoooojnnaaa gllllowwwwwwwaaaa, Wyyyyczzzaaaarujjjjjje Ciii noweee... - rzekl przeciagle Gandalf. - Teeeeerrrraaaaazzzzz mmmmam iiinnnnee zzaajjeeeeeecieeeeee... - mowiac to probowal sie wyczolgac spod stolu, jednak zaplatal sie o brode i szate. Dobre kilka minut trwalo zanim starzec uporal sie z wydostaniem z pulapki szata-broda-stol. W koncu stanal krzywo opierajac sie jedna reka o stol, a druga o glowe Myszy. I zaczal krzyczec.
- Niiizzioooooolllkuuuu Tyyyyy niiiiedooooooobbrrrryy. ZZZAaaaaaaaapppiiiije Ciieeee swoiiiiiimmmiiii MOSZAAMIIIIIII !!
Po czym wykonal kilka gwaltownych ruchow. To byl blad. Ponownie runal jak dlugi na ziemie, wywolujac nieprzerwany smiech osob w Gospodzie.
The Madness is out there!
Awatar użytkownika
Gandalf
Bractwo
 
Posty: 7763
Artykuły: 2
Zdjęcia: 196
Dołączenie: 14 Paź 2004, 18:37
Miejscowość: A kto pyta?

Postprzez PAnek » 13 Lut 2005, 22:50

Pochloniety mrocznymi obrazami jakie rodza sie tylko w glowach chorych geniuszy nie zwracal uwagi na odglosy dochodzace z gospody. Defakto slyszal juz w myslach symfonie jekow konajacych w straszliwych meczarniach drewnianego pieca jaki mial za chwile stanac po srodku wioski.
PAnek posiadal doprawdy niespotykany dar. Choc niektorzy za taki nie uwazaja umiejetnosci pirotechnicznych i mocy wladania ogniem. Mozna by powiedziec ze wszystko palilo mu sie w rekach i nie odbiegalo by to zbytnio od prawdy. Niestety ludzie nie potrafili nigdy go docenic i zamienili jego dziecinstwo w pieklo w ktorym on sam sie teraz tak lubuje. Pochodzenie tej niezwyklej istoty nie jest znane, rasa ta zostala juz dawno zapomniana i wieki temu uznana za wymarla. Jednakze dzieci natury nie moga tak poprostu zniknac, gdyz kazde ma swoj cel, powod istnienia. Tak wiec Furiaci znowu stapaja po ziemi czyszczac ja w swietym ogniu z wszelkiego plugastwa.
-Jak to dobrze, ze ludzie to tacy ignoranci-pomyslal wracajac do rzeczywistosci, ktora sam wlasnie ksztaltowal- domek z mieszaniny drewna. Jest cos na rozpalke a i cos do dluzszego palenia sie znajdzie. Dorzuce tylko do ognia odrobinke mojego geniuszu i tych fajerwerkow dlugo tu nie zapomna - po tych slowach zniknal z twazy oblakanczy usmiech zastapiony maska skupienia. Jedynie po jarzacych //ort sie na czerwono oczach mozna bylo poznac szalenstwo jakie trawi jego umysl i bol palacy jego dusze.
Ludzie spokojnie biesiadujacy w gospodzie z poczatku nic nie zauwazyli. Nikt nie zaprzatal sobie glowy swieczkami i kominkiem, z ktorego coraz zywiej buchal ogien. Ci co siedzieli zbyt blisko z powodu goraca po prostu sie od niego odsuneli wolajac karczmaza by troche rozgrzebal palenisko. Nietypowi goscie tez niczego nie postrzegli pomimo swej wielkosci. Krasnolud pochlaniety mania przesladowcza obserwowal pijanego jak bela (sfermentowanym mlekiem) starca i lubieznie wygladajaca kobiete odziana tylko w kawalki wiewiorki. Gosc skryty w polach plaszcza spogladajacy spod kaptora tylko zaciagnal go mocniej wtulajac sie w znikajacy powoli cien.
-Płoń!!!!! płoń!!!!!!! i oczysc to miejsce z jego plugastwa- wykrzyczal PAnek po czym gospoda stanela w plomieniach z zewnatrz jak i wewnatrz nie pozostawiajac zadnych watpliwosci co do czekajacego jej losu. Zadna sila nie mogla ugasic pozaru spowodowanego przez furiata.
:twisted:
....ADMIN USUNĄŁ PODPIS! ZŁY ADMIN!...
:twisted: PAnek się z nim policzy :twisted:
Zapraszam. :D
1..2...3.... :boks:
Awatar użytkownika
PAnek
Bractwo
 
Posty: 1925
Zdjęcia: 0
Dołączenie: 19 Paź 2004, 09:38
Miejscowość: Z mroku nocy

Postprzez Demogorgon » 14 Lut 2005, 01:25

Gość w kącie nasłuchiwał dochodzących z wszelkich stron karczmy rozmów i rozmyślał. W niepokój wprawiała go postać krasnoluda i dziwnego napięcia które panowało wśród gości. Czekał na moment aż krasnolud rzuci się na Gandalfa Szalonego i rozsiecze go swoim toporem. Po chwili stwierdził jednak, że to nie jego problem dotyczy i dalej sączył kolejne piwo. Po chwili...
- Na wszystkie pchły w tej okolicy !! – wrzasną – dlaczego to gówno znów nie działa??
Cała karczma spojrzała w stronę dotąd niezauważonej postaci.
I w tym momencie goście spostrzegli jak płomienie z kominka rozprzestrzeniają się w błyskawicznym tempie po całej karczmie. Zdesperowani ludzie biegli w stronę drzwi potykając się o stoły i inne rzeczy walające się pod nogami.
W popłochu uciekali także Mea, która ciągnęła za sobą ledwo trzymającego się na nogach Gandalfa, krasnolud, a także nieznajomy w ciemnym płaszczu. Zostali tylko Fazik rozpaczający na widok losu jaki spotkał dorobek jego życia oraz sprawca całego zamieszania – PAnek – którego szyderczy śmiech rozchodził się po płonącej karczmie i razem z płomieniami wydostawał się na zewnątrz budzą przerażenie w uciekinierach. Tymczasem Fazik biegał z wiadrem wody i próbował gasić karczmę, spostrzegłszy że jego trud idzie na marne, rzucił się pędem w stronę otworu gdzie kiedyś były drzwi….
Zdążył przelecieć przez próg, z piekła które pożerało jego karczmę i wpadł prosto pod rynnę…Kilka minut wcześniej rozszalała się ulewa, która gasiła szalejący pożar.
Kilka minut wcześniej, na zewnątrz karczmy wybuchł gromki śmiech. Wszyscy wskazywali palcami mroczną postać w kapturze na głowie i taczali się ze śmiechu…
- Na lucyfera !! – krzyknął, o co im wszystkim biega ??
I właśnie wtedy zauważył, że wyrósł mu tygrysi ogon..
- Jaki diabeł ??- co znów schrzaniłem w mojej miksturze – pomyślał ??
- To miał być ‘brykający tygrysek’, a co jest !!??
- Jakiś kretyński ogon mi się to dup….przykleił !! – krzyczał ciągle sam do siebie.
Rozwścieczony nieznajomy postanowił opuścić jak najprędzej to miejsce, żegnany przez rozbawiony do łez tłum. Nawet na twarzy załamanego jeszcze kilka chwil temu Fazika pojawił się uśmiech ...
A tymczasem PAnek wyrywał sobie włosy z głowy. Jego skrzętnie uknuty plan legł w gruzach...
Zapraszamy do odwiedzenia profilu
Stowarzyszenie Wspierania Aktywności Lokalnej "Kuźnia Pruska"

https://www.facebook.com/pages/Stowarzyszenie-Wspierania-Aktywno%C5%9Bci-Lokalnej-Ku%C5%BAnia-Pruska/129688153775953
Awatar użytkownika
Demogorgon
Kompani
 
Posty: 328
Dołączenie: 17 Paź 2004, 15:18
Miejscowość: Civitatis Hollandt in Borvssia

Postprzez Loopa » 15 Lut 2005, 12:44

Krasnolud rechatał straszliwie. Pogłos jego śmiechu odbijał się od miejscowych budynków niczym grad od metalowej tarczy. Jego zachowanie najpierw wprawiło w konsternacje zebranych, a później wywołało kolejną falę chichotu tak straszego, ze powalał ludzi na ziemię. Krasnolud imieniem Vengryn spojrzał po grupie ocalałych. Jego wzrok zatrzymał się na karczmarzu, który z szaleństwem w oczach śmieł się to płakał. Ten człowiek stracił wszystko co posiadał. Tymczasem Gandalf ocknął się z iluzorycznego upojenia mlekowego i z zaciekawieniem spojrzał na pobliskie wzniesienie. Wyglądał na skupionego, powoli poruszał ustami, lecz nikt nie słyszał jego słów. Jego długie białe włosy falowały w nienaturalnych pląsach, w dłoniach zbierał moc, która przyćmiewała z każdą chwilą wszystkie cudy magii, jakie widział Vengryn. Amulet na szyi krasnoluda syczał, brgał potężnie, rozpalił się blaskiem tysiąca gwiazd. Krasnolud zatańczył w powietrzu, niesiony potężną mocą. Światło eksplodowało, ludzie odskoczyli, patrząc na przerażający widok. W powietrzu odgrywało się makabryczne przedstawienie, ciało krasnoluda wykręcało się i zmieniało, jego twarz przygrała wygląd okropnej maski. Kości łamały się w upiornym, niewidocznym imadle. Wszyscy poza Gandalfem Szalonym, który pozostał skupiony i skoncentrowany na gromadzeniu mocy, krzyczeli. Ciało krasnoluda zmieniło sie całkowicie, owietrze zgęstniało, błysk oślepiającego światła wydobył się z amuletu. Vengryn powoli opadał na ziemię, gdy dotknął jej stopą rozległ się głos:
- Switch character complited - Dark Wizard level 194
Na ziemi stał wysoki mężczyzna ubrany w tą samą zbroję co krasnolud, lecz teraz przystosowała się ona do nowego ciała, gdy Vengryn wyciągnął dłoń z toporem, ten zaczął rosnąć i zmienił się długą fioletowo - złotą laskę z tym samym sybolem na czubie. Postać rozejrzała się i uśmiechnęła ukazując rząd ostrych kłów.
Gandalf zakończył proces koncetracji energii, otworzył oczy które płonęły niesamowitym srebryn światłem. Otworzył usta i przemówił:
- hehe latarka jestem.
Ludzie w większości pouciekali widząc te zdarzenia, pozostali tylko Mea, Fazik i Demuś przyglądający się obu spektaklą z zaciekawienie. Gandalf latał bawiąc się jak dziecko to zamykając to otwierając oczy, próbując uzyskać efekt stroboskopu.
Vengryn spojrzał na gospodę, która nadal się paliła i wszedł w jej palące się zgliszcza. Płonienie delikatnie łuskały jego ubranie, lecz nie pozostawiały rzadnych śladów. Zniknął w płonieniach i dymie, po chwili wyszedł trzymając w ręce butelkę z wiśniówką i przyrzucanym siodłem przez ramię.
- Dobra, mam prośbę do was - powiedział Vengryn
- Bardzo mi sie nie spodobał postępek tego pół lysego typa tam na górze. Proponuje urządzić sobie małe polowanie. Dawno nie jadłem maga, a na dodatek słyszałem o niezłych specyfikach zrobionych z wnętrzności takich jak on. Im bardziej zła istota tym lepsza trucizna.
- No to jak?
Czekając na odpowiedź spojrzał w górę, coś powiedział, przymknął oczy. Moment później wysoko nad wioską krążył Gryffon.
Nowe zdanie...
Awatar użytkownika
Loopa
 
Posty: 155
Dołączenie: 20 Paź 2004, 13:46
Miejscowość: Czwarte Królestwo

Postprzez Allemea » 15 Lut 2005, 17:29

- No jasne, ze mozna zrobic niezle specyfiki. Zajzyj no tylko do mojej torby to sam sie przekonasz. - usmiechnela sie diabelsko. - Jakiego pol lysolca masz na mysli? - spytala zaciekawiona Allemea. - Bo jak tego co nam spalil karczme to ja bardzo chetnie cie wezme na swojego kompana. Niech sobie nie mysli, ze bedzie mogl bezkarnie palic moja ulubiona karczme! - Mea pod wplywem silnych emocji zaczela sie zmieniac w istnego potwora. Co raz bardziej zla, stawala sie coraz bardziej demoniczna. W jej krwi w koncu plynela nie tylko majarska ale i sogiarska krew! - No ruszaj sie ty hmmm czym ty wlasciwie jestes? - zapytala bylego krasnoluda.


------
sorki ze tak malo i bez sensu, ale dzis mnie chyba na tyle tylko stac ;/
w kazdym badz razie PAnek jestem na ciebie zla ze mi gospode popsules i za to jestem gotowa cie ukatrupic.
Loopa czemu twoj bohaer nie nazywa sie jak ty? To utrudnia sprawe...
ImageIn The Land Of Mordor Where The Shadows Lie
Image
Uroboros. Coś się kończy, coś zaczyna...
Awatar użytkownika
Allemea
Przyjaciele
 
Posty: 183
Dołączenie: 15 Paź 2004, 20:52
Miejscowość: Ithilien

Postprzez Loopa » 16 Lut 2005, 10:48

Były krasnolud z nieukrywaną rządzą spojrzał na coraz bardziej ponętną Mea'e. Widać było jak płomień w oczach dodaje jej namiętności, a dotychczas miękkie ciało naprężyło się jak struna ukazując wszystkie krągłości typowe dla kobiety w wieku rozpłodowym. Futerka obwieszające jej ciało dodawały jej drapieżności i wyzwalały wszelkie możliwe skojarzenia erotyczne.
- Piękna Mea'o me imię brzmi Loopa, chociaż wcześniej znany byłem jako Vengryn, jestem wędrowcem o wielu twarzach. Żyje we mnie wiele dusz, które służa mi pomocą i radą. Jeżeli chodzi o tego łysola to już wyrwał sobie wystarczająco włosów, aby tak można go było nazwać. Z wielką chęcią podążę za Tobą i spęlnie każde Twe życzenie.
Kończąc swą przemowę Loopa lubieżnie spojrzał na kobietę, wiedział że jego czas nadszedł i natura nie pozwoli zepchnąć się na dalszy plan.
Ostatnio edytowany przez Loopa 16 Lut 2005, 12:16, edytowano w sumie 2 razy
Nowe zdanie...
Awatar użytkownika
Loopa
 
Posty: 155
Dołączenie: 20 Paź 2004, 13:46
Miejscowość: Czwarte Królestwo

Postprzez Gandalf » 16 Lut 2005, 11:45

Szalony Mag w koncu opadl na ziemie i... odzyskal przytomnosc. Podniosl sie, zaczal otrzepywac kurz z szaty, mamroczac pod nosem.
- Looo rany, jak mnie... - urwal gdy nagle zobaczyl, ze godpoda stoi w zgliszczach, krasnoluda nie ma, a polowa ludzi z gospody rowniez znikla.
"To dziala, jestem potezny!!! Spalilem gospode, zdezintegrowalem niziolka..." myslal mag. Zaczal sie nerwowo rozgladac w poszukiwaniu elixiru mocy. Nie zwazal, na pozostale istoty krecace sie po okolicy. Jemu w glowie bylo co innego. "Pij mleko, bedziesz WIELKI, powtarzali Majarowie na Valinorze. I mieli racje" myslal szalenczo Gandalf i rzucil sie w kierunku gospody. "Moze tam cos jeszcze znajde". Nie zwazal na walace sie sciany plonace i parzace niemilosiernie.
- Jestem Wladca Plomienia Anoru, zaden ogien sie mnie nie ima! - krzyczal. - I shall pass!!! - krzyknal magiczne zaklecie stojac przed drzwiami, po czym kopnal je z buta. Tu sie niestety zawiodl, bo drzwi juz dawno nie bylo, a co za tym idzie runal jak dlugi ryjac broda w popiele. Jego szata stanela w ogniu.
- Ahhhh, ratunku, pale sie... - Wladca Ognia krzyczal wnieboglosy...
The Madness is out there!
Awatar użytkownika
Gandalf
Bractwo
 
Posty: 7763
Artykuły: 2
Zdjęcia: 196
Dołączenie: 14 Paź 2004, 18:37
Miejscowość: A kto pyta?

Postprzez Loopa » 16 Lut 2005, 12:28

Jak mogłem się tak pomylić - myślał Loopa, z zakłopotaniem oglądając walkę pomiędzy płomieniami a Gandalfem. Drapiąc sie po czole, postanowił pomóc temu człowiekowi. Podszedł do miotającego się maga i wcześniej zwilżonymi palcami zgasił płomyczek na jego szacie. Ten spojrzał na Loopę, przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a później Gandalf przemówił:
- E kto ty jesteś? - Zagaił wstając z ziemi.
- Jestem Loopa. - Mówiąc to skłonił się nisko w dworskim ukłonie, wykonując przy tym dziwne ruchy rękoma.
- A co się stało z niziołkiem. - Wyraźnie zbity z tropu Gandalf wypalił
- Z kim?! - Zdziwiony odparł Loopa.
- No z tym małym co się krzątał po gospodzie.
- Aaaa, teraz już wiem o kogo ci chodzi, on wyjechał.
Nadal podejrzliwy Gandzia otrzepał się ponownie i spojrzał po zebranych. W tym momencie Gryfon wylądował obok Loopy, a ten zaczął siodłać zwierzę.
Nowe zdanie...
Awatar użytkownika
Loopa
 
Posty: 155
Dołączenie: 20 Paź 2004, 13:46
Miejscowość: Czwarte Królestwo

Postprzez Demogorgon » 16 Lut 2005, 22:32

Demuś odważył się wyjść z ukrycia dopiero wtedy gdy upewnił się o tym, że nic mu z du... niewyrasta.
Szedł niepewnym krokiem w stronę gospody pod Ponętnym Nazgulem, a raczej tego co po niej zostało i co było mozna nazwać raczej gospodą pod 'padniętym Nazgulem". Część gapiów rozeszła sie do swoich domostw i pozostali tylko nieliczni. W chwili gdy Demuś zrobił ostatni krok mały karzeł zaczął dokonywać swojej przemiany. Głupi lud uciekł w popłochu do swoich nędznych chałup, myśląc że znów szykuje sie cos strasznego. Pozostali tylko Ci, którym takie zjawiska nie były obce....
- A więc chcecie pomścić 'Ponętnego Nazgula' ?? - stwierdził
- Więc jestem idę z wami na tego łysolca !!
- Ale wcześniej....
- Co wcześniej, o co chodzi ?? - zaczęli dopytywać się pozostali nie wliczając w to Gandzi, bo ten ciągle był jeszcze pod wpływem mleka.
- Zanim zaczniemy gonić tego łysego, to ja bym chętnie cos przekąsił i sie czegos napił - powiedział Demo
- Tak mądrze prawisz - powiedzieli prawie jednocześnie Loopa i Mea
- A ja bym sie jeszcze mleekkkaaaa napiłłłł - krzyknął Gandalf
- No więc chodźcie do środka, może znajdziemy coś co nadawało by sie do zjedzenia - powiedział Gorgo i ruszył pierwszy w strone otworu wejściowego...
Awatar użytkownika
Demogorgon
Kompani
 
Posty: 328
Dołączenie: 17 Paź 2004, 15:18
Miejscowość: Civitatis Hollandt in Borvssia

Postprzez Loopa » 17 Lut 2005, 13:51

Zebrali się w kupę, bo tak raźniej i weszli w zgliszcza. Dym ciągle się unosił nad ruinami karczmy. Drewniana budowla spaliła się niemal doszczętnie, pozostały jedynie resztki grubych drewnianych bali robiących za podstawę i fundament. Zawalony sufit zagradzał wejście do głównej sali, jednak kuchnia i boczne pomieszczenia trzymały się najlepiej. Weszli tam i ujrzeli całkowicie spalony kominek i śladu języków ognia na ceglanej ściance. Ocalało kilka szaf i komoda, lecz były mocno nadpalone. W ziemi widniała dziura i szczątki drewnianej klapy zagradzającej wejście. Powoli odrzucili je na bok i ujrzeli zejście do spiżarni. Schody były kamienne, więc nie ucierpiały w pożarze. Gandalf cichy wymówił zaklęcie i rozpalił magiczny płomień, który unosząc się w powietrzu oświetlał salę. W środku znajdowało się wiele półek //ort, na których leżały warzywa //ort, suszone owoce, słoje z powidłami i dżemami. W końcie stały beczki z trunkami i worki z ziarnem i zimniakami.
- No to na co mamy ochotę - powiedział Demuś.
- Mleko - wykrzyknął Gandalf.

Forumowcy piszcie co dalej!!
Nowe zdanie...
Awatar użytkownika
Loopa
 
Posty: 155
Dołączenie: 20 Paź 2004, 13:46
Miejscowość: Czwarte Królestwo

Postprzez PAnek » 17 Lut 2005, 18:26

-Cholera!!!!!Wiedzialem, ze o czyms zapomnialem- zirytowany PAnek patrzyl jak ludzie w poplochu uciekaja z gospody- Ale to jeszcze nie koniec
-pomyslal i na jego pieknej, nie skalanej zadna niedoskonaloscia twarzy zagoscil szyderczy usmiech, usmiech zadowolenia lowcy iz znalazl w koncu //ort godna siebie zwierzyne.
Nie bylo wiekszego sensu dalej "oczyszczac" budynku, choc sam w sobie nie byl on mily dla matki natury, lecz takich zniszczen i tak nie da sie naprawic. Ognia Furiata nic nie jest w stanie ugasic procz samego przedstawiciela tego gatunku, lecz skoro swieta misja tym razem zakonczyla sie kleska PAnek nie chcac marnowac energi ugasil pozoge tak by glupcy dziekowali bogom za "drogocenna" wode z nieba-Niech sie narazie ciesza,lecz ich koniec jest nieunikniony-rzucil slowa w ciemnosc, ktora go otaczala. On sam jednak jasnial niczym sama esencja ziemi, byl jak gwiazda posrod mroku nocy. Na pozor lysy, lecz budzaca sie w nim krew furiatow zapalala plomien na nagiej czaszce tworzacy //ort zywa, chaotyczna fryzure.
Chcial juz odejsc rozmyslajac o swojej swietej misji, gdy pokurcz krasnoludem przez wszystkich zwany w makabryczny sposob zaczal sie przeksztalcac- Ta gra staje sie coraz bardziej interesujaca. Doprawdy przednie wyzwanie- PAnek naprawde sie usmiechnal niewidizalnym gestem pozdrawiajac swoje ofiary oddajac im rytualne honory. Po czym rozplynal sie w otaczajacych go ciemnosciach nie pozostawiajac zadnego sladu swojej obecnosci.
Tymczasem nowo powstala druzyna udala sie na rubiez spizarni ledwo co spalonej gospody nie zdajac sobie sprawy, iz sa obserwowani nie tylko przez wiesniakow i do niedawna przez PAnka. W swym zaciszu sam Cien spogladal w czarna kule sledzac dziwne poczynania tej niezwyklej zbieraniny istot mu podrzednych, ktore juz dawno winny byc w jego krolestwie skazane na wieczna udreke. A jednak caigle wymykaja sie z jego objec, z uscisku smierci- Juz niedlugo caly swiat dolaczy do moich "zniw", a wy bedziecie pierwsi- zawyl a wraz z nim wyly wszystkie bestie mroku.
....ADMIN USUNĄŁ PODPIS! ZŁY ADMIN!...
:twisted: PAnek się z nim policzy :twisted:
Zapraszam. :D
1..2...3.... :boks:
Awatar użytkownika
PAnek
Bractwo
 
Posty: 1925
Zdjęcia: 0
Dołączenie: 19 Paź 2004, 09:38
Miejscowość: Z mroku nocy

Następna

Powróć do Karczma

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości