*Gospoda pod ponętnym Nazgulem*

Piszta o czym chceta, jednak miej baczenie czy nie trafniejszy byłby inny dział.

Postprzez Elrohir » 26 Sty 2006, 09:58

Tymczasem gdzieś w jakimś lesie idą sobie elf i człowiek. Elf odziany w szaty elfów :)a człowiek w kolczugę z mithrilu i spodnie. Nagle człowiek się o coś potyka. Sprawdza co to było. Podchodzi i nagle z krzaków wyskoczył wieelki troll(trole chyba nie żyją w lasach ale to szczegół)Człowiek wyciągnął miecz z pochwy i zaatakował trolla. Za nim stał elf który już strzelał do troola.Człowiek obciął trolowi reke a elf oddał 5 strzałów w twarz i uderzył go magią.gdy w końcu zaszlachtowali tego trolla,człowiek rzekł do elfa: Dzieki za pomoc Elrohirze sam bym se nie poradził. Na to elf odrzekł:nie ma za co Eldarionie.Musimy dotrzeć do jakiegoś miasta zanim przyjdzie tu ich więcej. Pobiegli więc pędem na skraj lasu i po jakichś 2 godzinach biegu wyszli z lasu. Ich oczom ukazał się Helmowy jar.



... :dupa:
Jeden by wszystkimi rządzić,Jeden by wszystkie odnaleźć, Jeden by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać...
Elrohir
 
Posty: 14
Dołączenie: 22 Sty 2006, 18:58
Miejscowość: z Rivendell

Postprzez Mara » 28 Sty 2006, 12:41

Nad ranem, kiedy w Gospodzie panowała jeszcze cisza Mara przebudziła się. Po cichu wstała i po szybkim ubraniu się wyszła z pokoju. ostroznie zeszła po schodach i znalazła sie w pustej izbie. Przez okna Gospody wdzierały się pierwsze promienie słońca. Mara wyszła przez główne drzwi i udała się na spacer.
Awatar użytkownika
Mara
 
Posty: 739
Dołączenie: 13 Kwi 2005, 13:17
Miejscowość: Koszalin

Postprzez PodróżniczkaAyhra » 29 Sty 2006, 16:04

W mieście przywitali ich jak króla z orszakiem, lecz później zdziwienie wzięło górę. Ludność zastanawiała się gdzie są te „Orki” o których tak dużo się mówiło. Pochód przeszedł przez 4 bramy i dotarł do części dla wojska, gdzie podwładni Buster’a rozjechali się do miejsc noclegowych. Tymczasem oni jechali dalej. Przez 5 i 6 bramę aż dotarli do ostatniej. Tam chłopak zgrabnie zeskoczył z konia przekładając nogę i podał Elfce dłoń, chcąc jej pomóc w zejściu z wierzchowca. Dziewczyna zignorowała rękę i szybko, z prawdziwą zwinnością zeskoczyła na kamienną drogę, która błyszczała się w słońcu. Otaczały ich ogrody z przeróżnymi gatunkami drzew, kolorowe ptaki świergotały radośnie, a niektóre nawet podlatywały i siadały dziewczynie na ramieniu.
-Lubią cię.- powiedział z uśmiechem Buster. – Jesteś jakby jedną z nich. Nikomu nie siądą na ramieniu. Boją się.
-Wiem.- odparła Ayhra i równie szeroko się uśmiechnęła.
Dalej poszli w ciszy. Ich konie zostały zabrane przez parobka do stajni, gdzie zostaną napojone, nakarmione i porządnie wyczyszczone.
Dotarli do ogromnych drzwi okutych żelazem z pięknymi zdobieniami. Ayhra od razu poznała pracę rzemieślników zza Wielkiego Lasu. Dalej szli szerokim korytarzem z tak wysokim sufitem, że zmieścił by się tam smok z Gór Czarnych. Były to największe ze swojego rodzaju. Ich szaro-czerwone umaszczenie doskonale maskowały w terenie. Kiedyś ludzie zabijali je dla twardych łusek, z których robili pancerze dla wojowników. Dziewczyna pamiętała te dni, gdy pomagała tym stworzeniom przetrwać. I za to ma ich wdzięczność. Mijali wielkie kolumny z głowicami również wychodzących spod ręki tych samych cieśli, co drzwi. Posadzka wyłożona była białym kamieniem z czarno-szarymi przebarwieniami. W końcu doszli do podobnego wejścia jak na początku, tylko bardziej przypominało to kopię tamtych.
-To jest sala tronowa- nagle odezwał się chłopak. –Wejdźmy.
Otworzono przed nimi drzwi. Sala również była ogromna. Na samym końcu stał tron z ogromnymi zdobieniami, a dodatkowo wyścielony był czerwonym atłasem. Nie siedział nim król. Stał on obok i zdawał się być pogrążony w rozmyślaniach.
-Panie.- powiedział Buster i schylił się w ukłonie.
-Witajcie. A kogóż to masz ze sobą?- zapytał przyjaźnie.
-Mój władco. To jest owa kobieta, która wraz z przyjaciółmi rozgromiła wojska orków, które szły nam z pomocą.- powiedział spokojnie, lecz Ayhra wyczuła smutek w jego głosie.
-Dziecko. Kimże jesteś, że pozwalasz sobie na takie rzeczy. Nawet ukłonu nie złożyłaś.
-Niej jestem dzieckiem. Tyś nie jest moim panem, więc kłaniała się nie będę. –odpowiedziała spokojnie. Jej oczy zwęziły się nieco. Ciemne włosy opadały luźno na plecy.
-Patrzcie, jaka odważna. Jestem starszy od ciebie, równie dobrze mógłbym być twoim ojcem lub dziadem. Jak się do mnie zwracasz?- mówił cały czas spokojnie.- Masz może siedemnaście albo osiemnaście lat, a zachowujesz się jakbyś miała co najmniej sto.
Ayhrze przeleciały w głowie obrazy z dzieciństwa, sadzawka w parku pałacowym, las, po którym biegała. A teraz pewnie już tego nie ma, bo ludzie pokroju takiego władcy wszystko spalili. Jej piękne drzewa, stare i grube, driady i wróżki, z którymi się bawiła. Wspomnienia dzieciństwa, które rzadko powracały obiły się echem w jej głowie.
-Jestem stara. Choć nie widać tego. Widziałam jak to miasto było małą wsią. Jak powoli się rozbudowywało. Widziałam pokolenia ludzi, jak dla mnie to mogła być chwilka, mgnienie oka.
-Jest to niemożliwe. Widziałem czarowników mających 100 lat. Oni byli starzy i siwi, a ty tryskasz zdrowiem i młodością.
-Bo nie jestem człowiekiem...
...Karate ni sente nashi...- karate nigdy nie atakuje pierwsze
Awatar użytkownika
PodróżniczkaAyhra
 
Posty: 107
Dołączenie: 27 Lut 2005, 15:04
Miejscowość: ciągle w podróży

Postprzez Dwarfik » 21 Lut 2006, 18:25

Tymczasem, gdzieś na innym kontynencie..
...W powietrzu śmierdziało prochem i krwią. Strzelec bronił się w swoim kasztelu już niemal sam. Do pomocy zostali mu tylko pachołkowie konni.
Słyszał pod sobą jęk zdychających krów, ale to tylko pobudziło go do rządzy krwi.
Przecież to nie pierwsze jego oblężenie...Napastnicy zbliżali się.. słyszał tupot nóg i szelest kolczug.
Opuścił zasłonę hundsgugla i prawą ręką zmacał rękojeść topora. Topór ów miał już swoje lata na służbie u krasnoluda.Wyszczerbił się na wielu karkach.
Pachoł ogromnej postury, stojący obok Strzelca trzymał równie wielki dwuręczny miecz.
...
Nagle do komnaty wpadła gromadka zbirów.
- Ha! Mamy psubrata! Psia twoja mać, wreszcie cię dostaniemy,a wtedy pokwiczysz nam pięknie.
- Dobrze mówisz Rondal! Żywo na krasnala!
Strzelec uśmiechnął się nieładnie, ukazując poszarzałe zęby. Ocenił, że stali dosyć daleko od niego. Opuścił zatem topór i sięgnął po hakownicę.
Oprawcy, gdy to zobaczyli zaczęli biec, znali bowiem legendy krążące o umiejętnościach strzeleckich krasnoluda. Najbliższego sięgnął ów wielki pachoł, robiąc brzeszczotem w szczękę.
Następnych ściągnął Strzelec...a nigdy nie chybił. Ciemna krew trysnęła na twarz Rondala, aż się skrzywił.
Nie zdążył już nic powiedzieć. Dostał sztych puginałem w potylicę.
...
Krasnal po ubiciu jeszcze 6 łotrzyków pomyślał, że czas opuścić siedzibę, bo czeka go tutaj niechybna śmierć.
-Duży!!!
_ Panie?!
- Piwnica!!!
- Co piwnica?!
- Piwnica idioto! Otwieraj k**** piwnicę!!!
Olbrzym zorientował się o co chodziło krasnalowi, bo pobiegli schodami w dół do ciemnej izby.
Tam Strzelec trzymał sporo prochu jeszcze z dawnych wojen sąsiedzkich.
Szybko znaleźli długi lont, podpalili i oddalili się znacznie.
W mgnieniu oka z wielkim hukiem rozleciały się ściany piwnicy. Strzelec dopiero wtedy zobaczył, że zaszło już słońce.
...
Kasztel i pozostałości murów otoczone były jeszcze fosą. Po przepłynięciu jej zauważyli, że nic im nie grozi i postanowili na spokojnie poszukać karczmy.
Było już ciemno, a oni nie mieli żadnej pochodni. Wędrowali przez Las Starożytnych przez kilka dobrych godzin, aż wreszcie ujrzeli przed sobą światło bijące z gospody..
"Nie jestem k**** demonem." - Pomurnik :D
Awatar użytkownika
Dwarfik
Kompani
 
Posty: 238
Artykuły: 1
Dołączenie: 05 Lut 2005, 14:53
Miejscowość: Koszalin

Postprzez Zwiastun » 01 Maj 2006, 12:03

Słońce prażyło niczym Stwórcy odzew na ludzkich buntach oparty, i choć chmur nie było a wiatr jeno pieścił to czuło się coś niezwykłego. Kaniony Aggar zamknięte jak puszka ze stron obu świat przymykały, zaś mgliste kontury niezliczonych myśli pragnęły nad ciałem wziąść góre. Na mape znów spojrzał, zawstydzony wielce, że zamiast rąbać, w mape się wpatruje, lecz musiał tak czynić, by po dniach dotrzeć tylu, do owej gospody, o której coś słyszał, w Nazgulim Pawilonie ,,Arkktra". Mapa zaś owa, wyglądała tak:
Image
Kanion ubił zimnem, zwycięstwa pragnienie, i gdy za się patrzał, widział wszędy twarze, śmierci jeno zdatne. Z niegdyś wielkich wojów, dowódców, kaprali, pozostały puste,wychudzone twarze, śmierci czekające, z pobliskiej szczeliny. Spojrzał jednak ku twarzom najbliższych mu wojów, spojrzał Na Ilmera, Koryda i na Rhonda dzielnego i w oczy wróciła mu radość. Ilmer znudzony, atakował skały, wszystkie które choć trochę, coś przypominały, co ugodzone by mogło wykrzyknąć, Koryd zaś z tyłu pilnując brygady, raz po raz mieczem swym pięknym dwuręcznym, w niebo niczym oszczepem ciskał z wielką siłą, po chwili zaś ptactwa przeróżne spadały, którymi zajadał się, z wielką radością. Na końcu Rhond, trzymając się z boku, ani na sekunde oręża nie chował, z nadzieją że gdzieś coś się czai, na twarzy zaś jego nie było znudzenia ni lęku, lecz nadzieja wielka, że coś w końcu znajdą, po drodze do gospody, gdzie odpocząć mieli. I stało się, ciche kamieni stuknięcie, usłyszane w górze, zapowiedzią się stało, kolejnej nadziei, lecz tym razem się dokonało. Ujrzęli z góry spadające ciało, w którym rozpoznali Szkielet przyodziany w zbroje czysto srebrną, co wskazywać by mogło, na Szkieleta z Armii, Starożytnej Strzały. Koryd nie czekał, i choć nic nie widział, w owe zwłoki lecące cisnął prędko mieczem, kości zaś kupa w locie się wygięła, i miecz uchwyciwszy, salt kilka spadając wykonała, po czym w ziemie uderzyła, uklękłszy na kolano lewe, z prawą nogą z tyłu oraz mieczem w tył wyciągniętym, co wskazywało na pozycje bojową.
- Co to k**** ma być? - Wykrzyknął Zwiastun, nie ukrywając zdziwienia
- Wygląda mnie to na kości kupe, choć mięsa niewiele, z chęcią porąbie.
- Rhond! Czy ty nie widzisz co to jest? Szkielety tego sztandaru w Aggar?! To niedorzeczne!
- A ja wam powiem - zagadnął Ilmer, że mnie sie to wcale nie podoba...
- Cóż ma się podobać? Zarąbać kreatura i idziemy dalej - Zdenerwował się Koryd, ta potwora ma mój miecz!
- Poczekaj... - uspokajał Ilmer, rozgrzejcie ręce...
- Co? - pytali zdziwieni, nie wiedząc o co chodzi
- Szkielety te - zaczął tłumaczyć, pochodzą z południowych pustyń Berii, gdzie słońce pali je dniami i nocami, a tamtejsze stwory atakują setkami, niemal bez przerwy. Ewolucja pustynna tak ich ukształtowała, że przeciętny Szkielet Starożytnej Strzały potrafi wytrzymać około 50 celnych trafień mieczem, ten na zbroje, co wskazuje na to, że jest wysoko postawiony bądź wyjątkowo mężny, liczba trafień wzrasta więc do około 150, utrzymując, że trafiać będziemy średnio raz na 3 razy, bo iście zwinna to kreatura, poza tym lewa kość łokciowa, służy im jako tarcza, czego jeszcze nie pojąłem. 150 trafień przeciwko jednemu, bo bydle to siłe ma taką, że jak trafi, szczególnie mieczem dwuręcznym, to nie ma zbytnio co zbierać. Utrzymując, że uderzamy średnio raz na sekunde, i to, że jest nas trzech, bo tamc chyba nie pomogą, uderzać będziemy w sumie 50 sekund, zanim bestii nie ubijemy, zaś jak wiadomo, szkielet uderza 2 razy na sekunde, zaś po 45 sekundach ciągłej bitwy uaktywnia mu się Szał, podczas którego zadaje ok. 5 uderzeń na sekunde. Więc w ciągu tych 50 sekund my uderzymy 150 razy, on zaś, 90+25=115 uderzeń. Nasze tarcze ważą po 6 kg, z wyjątkiem 14kilogramowej Koryda, blokujemy nimi z prędkością 1m/s zaś jeśli szkielet wyprowadza 5 uderzeń na sekunde, to ich prędkość wynosi około 4,5m/s z czego wynika, że osoba którą zaatakuje, dostanie min. 25 razy, nie licząc pozostałych 25, których również może nie zblokować ze zmęczenia.

Wszyscy wsłuchiwali się słowom tego wywodu w osłupieniu, na gołych zaś ustach owego szkieleta pojawił się delikatny uśmiech, świadczący bądź o tym, że Ilmer go przedstawił, bądź o tym, że znacząco się pomylił.

--Widze że nie na darmo spod nieba bram ku wam spadłem szlachetni śmiertelni - rozległ się głos, który zdało się usłyszeć w umysłach... - bowiem jak widze, pojedynek będzie interesujący.. Przeto daje wam 25 minut, na przygotowanie, obmyślenie strategii, i kontakt z osobistymi Bogami, zaczynajcie, Vexilla regis prodeunt inferni...--

Powiedział po czym oparłszy się na mieczu Koryda przystanął 20 metrów przed nimi, wyczekując, oni zaś, lekko zdezorientowani i zdziwieni, nigdy przestraszeni, zaczęli naradzać się, z czym mają do czynienia, jako że o szkieletach tych słyszano wiele, ale żeby coś mówiły... nigdy, zatrzymali więc pochód, i zaczęli szykować się do nieuniknionego...
Awatar użytkownika
Zwiastun
 
Posty: 153
Dołączenie: 17 Paź 2004, 15:24
Miejscowość: Z nienacka

Postprzez PodróżniczkaAyhra » 23 Maj 2006, 17:03

Chwila ciszy spowodowana ogromnym zdziwieniem została przerwana przez Bustera.
-Panie. Jak już ta kobieta wspomniała, nie jest człowiekiem. Jest to Elfka i...
Nie dokończył, bo król machnął dłonią na znak, by się uciszył.
-Tak więc, jesteś Elfką. Jakie jest twe imię, jeśli raczysz je zdradzić.
-Me imię jest zapisane w kartach świata, mam różne imiona, a każde znaczy to samo, lecz jedno noszę najdłużej. W Starej Księdze widnieje me imię.
-Zekhara.- szepnął prawie niesłyszalnie król.
-Tak. Dobrze znasz dawne dzieje swego królestwa.- zauważyła.
-Zekhara- powtórzył- ta co powróci i znów odejdzie, wojownik wojowników.
-Bez przesady. –żachnęła się trochę, lecz po chwili uśmiech wstąpił znów na jej twarz.- A prawdziwe me imię brzmi Ayhra. Lecz nazywajcie mnie jak chcecie.
I znów błysk wspomnień. Znów sadzawki pełne rechoczących żab, bawiących się driad i śpiew ptaków. Prawie czuła zapach kwitnących w owym czasie kwiatów i trawy. Delikatna woń lilii wodnych wciąż przyprawiała ją o rozmarzenie. Pamiętała, jakby stało się to wczoraj, biegła do niani, zahaczyła o sukienkę i przewróciła się na kamienny deptak. Na szczęście zdarła tylko skórę z kolana, ale opiekunka pocałowała ranę i nie bolało tak bardzo. W duchu westchnęła na myśl, że tamtego świata już nie ma. Później była tylko nauka do rządzenia, lecz zmieniła się w studiowanie nad magią i żmudną pracę nad opanowaniem mocy, jaka się w niej obudziła.
Jej rozmyślanie przerwał głos władcy.
-Tak więc, jak mamy zamiar pokonać wroga? Bez ludzi, tylko z tobą? Na pewno się już zestarzałaś, a twoja energia wyparowała.
-Nie. Moja energia nie wyparowała.
-Tak więc powiedz mi, jak masz zamiar naprawić to, co zepsułaś? Jak masz zamiar pomóc nam w walce przeciw naszemu wrogowi?
-Sposobem. – i tu Ayhra uśmiechnęła się znacząco, aż można uznać, ze zbyt mocno według dworskiej etykiety.

Po dwóch dniach obmyślania sposobu Ayhra doszła do wniosku, że aby było najmniej strat w ludności cywilnej bitwa musi się stoczyć na pustyni. Dostąła zgodę króla na wprowadzenie zmian, byleby tylko wygrali. Zapoznała się z rozkładem wojska. Było ono podzielone na setki, błąd podstawowy. Dużą ilością ludzi gorzej się dowodzi. Postanowiła zwiększyć granicę wieku rekrutów, chociaż i tak wiedziała, że nie przeżyją jednej bitwy, a jak nawet przeżyją to tylko dla tego, bo mieli szczęście. Zredukowała ilość żołnierzy w oddziale ze 100 do 40. Przeprowadziła dyskusję z nadwornym matematykiem i medykiem. Przedstawiła swoje dotychczasowe zmiany i zaproponowała, by medyk przyuczał niektórych rekrutów, którzy zdawali się być słabsi i mający mniejsze szanse do przeżycie na polu bitwy niż inni, do opieki nad rannymi. Bo po dokładniejszych obliczeniach stwierdzono, że na 100 ludzi 99 umiera z różnych powodów: od ran po bitwie, od niedożywienia, a z tego wszystkiego tylko 10-20 ginie od śmiertelnego ciosu. Na początku medyk nie za bardzo kwapił się do tej pracy, lecz po odpowiednich argumentach przedstawionych przez dziewczynę jednak się przekonał. W armii wkrótce wprowadzono zmiany. Nowi rekruci mieli co najmniej 15 lat i co najwyżej 27. Wprowadzono zakaz picia surowej wody, jedzenia czego popadnie, a wprowadzono „kuchnię polową”. Podnoszono morale żołnierzy. Niektóre zmiany nie zostały dobrze przyjęte, ale już wkrótce przekonano się, że to wszystko działa.
Tak szczerze mówiąc wszystko, co wprowadziła Ayhra było już wcześniej używane przez ludzi zza Gór Wulkanicznych, gdzie nieprzyjazne warunki zmusiły ich do przeżycia, a wieczne wojny ze stworzeniami dotąd nie nazwanymi przyczyniły się do powstania takiej taktyki.

W przeddzień bitwy stała się rzecz niesłychana. Do króla przybyło poselstwo z listem od władcy wrogiego cesarstwa. Monarcha nie chciał zdradzić treści listu, lecz posłał po swoją jedyną córkę i po krótkiej rozmowie z nią przemówił do Ayhry.
-Moja droga. Bitwa odbędzie się tak, jak była planowana. Lecz chcę abyś wiedziała, że władca wrogiego królestwa chce wydać swojego syna za moją córkę. Prosi o jej rękę, lecz ja się nie zgadzam. Czy mogłabyś chociaż ty powiedzieć mi, czy wygramy tę wojnę?
-Radzisz się mnie, a ja nie wiem, co począć. Jeśli małżeństwo twojej córki z księciem tamtego kraju miałoby przynieść pokój, to lepiej dla twoich wojsk i dla skarbca królestwa, aby tak się stało, bo to będzie wyczerpująca finanse i ludzi wojna. Lepiej wydać ucztę niźli wojenny bankiet, na którym więcej stracisz. Pomyśl o tym, nie masz za wiele czasu.
-Radzisz mi tak, jak ma córka, która jest niezwykle mądra i zdolna do poświęcenia, by uratować królestwo. Jeśli mówicie tak, to uczynię jak mi przykazałyście.
-To ja wyruszę na pustynie poinformować o odwrocie i przyjęciu przez ciebie, królu propozycji małżeństwa twej córki z księciem.
Odwróciła się bez słowa i wydała rozkazy, które rozeszły się bardzo szybko. Już niedługo miało się odbyć wesele. Ayhra doszła do wniosku, ze nie jest już potrzebna więc może wyjechać, lecz król miał jeszcze jedno zadanie dla niej. A mianowicie miała zostać na weselu. Uszyto nawet dla niej suknię. Musiała się zgodzić. Miała nadzieję, że zmiany, które wprowadziła, zakorzenią się na dobre.
Wesele miało się odbyć po dwóch tygodniach od święta Shaain. Dziewczyna nie do końca rozumiała te dziwaczne obrzędy, ale cóż, w końcu to nie jej kultura. Ubrana w swoją suknię była świadkiem zaręczyn, a następnie ślubu dwojga młodych ludzi. Nie wydawali się być zdziwieni swoim widokiem, wręcz przeciwnie, jakby się znali od dawien dawna. Biesiada była ogromna. Jak zwyczaj nakazywał, księżniczka musiała wypić z jednego kielicha wino ze swoim małżonkiem. Nie było z tym problemu. Po śmierci starego króla na tron miała wstąpić ona, a po śmierci drugiego króla miał wstąpić jej małżonek i tak mieli stworzyć Zjednoczone Królestwo.
Patrząc na parę zakochanych Elfkę coś ścisnęło za serce. Prawdziwa miłość była dla niej piękniejsza niż wszystkie cuda świata.
Ten kraj opuściła po dwóch dniach od wesela, odjeżdżając do krainy, gdzie dotarło niewielu ludzi. Tam chciała rozpocząć nową wędrówkę, zwiedzić ten kawałeczek świata, gdzie zawsze chciała się wybrać. Po pożegnaniu ze wszystkimi, w tym również z Busterem wyruszyła w dalszą wędrówkę, jak nakazywało jej przeznaczenie. Jej postać zniknęła daleko za horyzontem rozmazując się w nieokreśloną plamę.
...Karate ni sente nashi...- karate nigdy nie atakuje pierwsze
Awatar użytkownika
PodróżniczkaAyhra
 
Posty: 107
Dołączenie: 27 Lut 2005, 15:04
Miejscowość: ciągle w podróży

Postprzez Mara » 03 Lip 2006, 13:05

Po drodze nie spotkała nikogo.
Jeszcze senna udała się w kierunku lasu, gdzie ostanio znalazła wiele potrzebnych jej ziół, a najwyższy czas już był ku temu by uzupełnic powoli topniejące z sakwy zapasy. Jednak tym razem mimo dużej ilości chęci i poświeconego czasu nie znalazła nawet połowy z tego co było jej potrzebne.
Postanowiła skorzystac z dawno nieurzywanych mocy i przenieśc się w odległe tereny gdzie zawsze było ich pod dostatkiem...
Awatar użytkownika
Mara
 
Posty: 739
Dołączenie: 13 Kwi 2005, 13:17
Miejscowość: Koszalin

Postprzez PodróżniczkaAyhra » 27 Lip 2006, 21:46

Tymczasem Ayhra wjechała na równiny, które pokryte były gdzieniegdzie niewielkimi zagajnikami. Było tam pełno ziól.
"Na pewni Mara ucieszyłaby się na widok tego wszystkiego"- pomyślała- "to byłby dla niej raj, wszystkie znane i nie znane rośliny potrzebne jej w miksturach"
Gdzieś w dali pojawiła się szara postać, rozmazana plamka, którą zwykły człowiek wziąłby za drzewo, lecz ona ujżała czyjąś postać. Postanowiłą trochę zboczyć z kursu i zobaczyć co za śmiałek zapuścił się tak daleko od najbliższej wioski...
...Karate ni sente nashi...- karate nigdy nie atakuje pierwsze
Awatar użytkownika
PodróżniczkaAyhra
 
Posty: 107
Dołączenie: 27 Lut 2005, 15:04
Miejscowość: ciągle w podróży

Poprzednia

Powróć do Karczma

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości