Co prawda to nie fantazy a sajensfikszon
Ale zobaczymy jak wam sie spodoba.
Rozdział 1.
-Atak przebiega zgodnie planem – Powiedział ze spokojem w głosie dowódca.
Nic nie odpowiedziałem. Przyglądałem się toczonej przed naszym mostkiem bitwie. Walki toczyły się zaledwie kilometr od nas. Gestem prawej ręki przywołałem do siebie dowódcę i pokazałem, aby skierował ogień dział na główne działa wysoko na bunkrze. Na mostku panował spokój, żołnierze pilnie pracowali, wyznaczali współrzędne i wykonywali rozkazy. Za sobą usłyszałem znajomy tupot butów.
-Mistrzu Buster- odezwał się głos innego Jedi.
-Wszystko idzie po naszej myśli.
Cały czas oglądając bitwę przez szybę odrzekłem.
-Dobrze zostało tylko jedno zadanie.
Obydwoje Jedi stanęli obok mnie. Razem wpatrywaliśmy się w krajobraz bitwy, który coraz bardziej stawał się biały od pancerzy naszych żołnierzy.
-Na ziemię-powiedziałem spokojnie
Wszyscy szybko upadli na podłogę, sekundę później przez szybę wpadła seria czerwonych wiązek laserowych. Przeleciały przez cały pokój i zatrzymały się na równoległej ścianie niszcząc wejście do windy. Poderwałem się pierwszy i oglądnąłem rozbitą szybę.
-To nie był przypadkowy strzał. Namierzyli nas, kapitanie zmień pozycję na 1.5
Zasiadłem wygodnie w moim fotelu i włożyłem słuchawki z mikrofonem
-Tu generał Buster, wszystkie działa atakować pozycje na górze bunkra. Przesuńcie 2 drużynę na pozycje 6.18 i przyślijcie kanonierkę do centrum dowodzenia.
Wstałem z fotela i zacząłem zmierzać ku drzwiom. Dwaj rycerze Jedi poszli za mną. Kiedy znalazłem się przy nich drogę zastąpiła mi Barris, siostra przyrodnia Vyn jednego z innych Jedi uczestniczących tej misji.
-Idę z wami – powiedziała z przekonaniem.
-Nie ma mowy – Powiedział Vyn
-Ale dlaczego?
Wiedziałem ze, jeśli czegoś nie powiem ta kłótnia będzie trwała wieki i nie skorzystamy z okazji, jaka mamy teraz. Spojrzałem na mała i pomyślałem ze skoro Yoda kazał się nią zaopiekować przewidział to ze będzie chciała iść wszędzie z nami.
-Idziesz z nami
Vyn spojrzał na mnie i zapytał.
-Ala dlaczego?
-Bo ja tak mówię
Jedi spuścił nieco głowę i chyba nad czymś rozmyślał. Drugi Jedi nie mówił nic i czekał aż któryś z nas się ruszy. Pierwszy wykonałem krok i wszedłem do windy, reszta podążyła za mną i pochwali byliśmy już na dole. Rzuciłem jeszcze ostatnie spojrzenie na windę, która dziwo po centralnym trafieniu jeszcze działała. Na zewnątrz czekała na nas już kanonierka, do której pospiesznie wszyscy wsiedliśmy.
-leć nad centralny bunkier – krzyknąłem.
Po chwili znaleźliśmy się w powietrzu. Spojrzałem na małą, Barris która ledwo dosięgała do raczki desantowej zawieszonej na suficie pojazdu. Znałem ja już od dawien dawna prawie, od kiedy była dzieckiem. Od tamtego czasu wiele się zmieniła. Wydoroślała w zachowaniu oraz wyglądzie. Kiedy dojrzała ze na nią patrzę uśmiechnęła się do mnie i szeptała cos do swojego brata. Pilot poinformował mnie ze znajdujemy się już nad głównym bunkrem.
Przygotujcie się do skoku – krzyknąłem do innych.
Vyn objął, Barris i pierwsi wyskoczyli z kanonierki a w ich ślady poszedł drugi rycerz. Na końcu na dachu wylądowałem ja. Ręką dałem kanonierce sygnał do odlotu i spojrzałem na towarzyszy, którzy już zdołali mieczami świetlnymi wyciąć dziurę i przygotowywali się do wskoczenia w nią. W pomieszczeniu, w którym się znaleźliśmy było dość jasno i widoczne były drzwi do pokoju, które było od początku naszym celem. Kiedy przekroczyliśmy granice pokoju ujrzeliśmy przy oknie postać generała, którego mieliśmy aresztować.
Koniec zabawy jesteś aresztowany – powiedziałem i włączyłem miecz.
Inni Jedi zrobili to samo i po chwili pomieszczenie zajaśniało zielono-niebieskim blaskiem. Mężczyzna powoli odwrócił się, spojrzał na nas i westchnął.
-No proszę rycerze Jedi i przyszli mnie aresztować.
Spojrzał mną mnie lekceważąco, jednym ruchem wyciągnął miecz świetlny i uaktywnił go. Czerwone ostrze wycelowane prosto w nas oznaczało raczej, że nie podda się bez walki.
-Po moim trupie – wysyczał
-Załatwione – krzyknął Vyn i rzucił się na przeciwnika. Znany był z tego, że często puszczały mu nerwy i zachowywał się nierozsądnie.
Jego zielona klinga starła się z czerwoną przeciwnika Jedi szybkimi ruchami atakował przeciwnika, lecz jego ataki były przewidywalne i łatwe do sparowania. Odwróciłem się w stronę dziewczyny i widziałem, że w jej oczach maluje się strach o życie brata i nienawiść do jego konkurenta. Ponownie spojrzałem w stronę walczących i wiedziałem już, że zły Jedi ma nad przeciwnikiem przewagę. Nie czekając ruszyłem w ich stronę i dołączyłem się do walki. Walka przybrała zły obrót dla generała, lecz on potrafił perfekcyjnie parować nasze szybkie i precyzyjne ataki. Doskoczyłem do niego tnąc go poziomym cięciem w locie, lecz on uchylił się i swa mocą odepchnął mnie na drugi koniec sali. Vyn’owi udało się wyprowadzić jeszcze parę cieć na skos i przygotowywał się do następnego tym razem pionowego ciosu gry miecz przeciwnika drasnął jego klatkę piersiową. Zawył z bólu i upadł na kolana. Wróg postanowił to wykorzystać i zadał mu ostateczne cięcie.
-Nie – z drugiego końca sali rozległ się przeraźliwy krzyk Barris. Drugi Jedi złapał ja i przykrył ją płaszczem.
-Tak zginiecie wszyscy – krzyknął generał
Odbiłem się nogą od podłogi i wykorzystując moc przeleciałem przez pomieszczenie lądując tuż przed celem. Wykonałem szybki szeroki zamach mieczem i kilka innych mniejszych, ale szybszych. Wykorzystując swe zdolności wspomagane mocą skakałem dookoła przeciwnika bezlitośnie tnąc go przeróżnymi cięciami. Zadawałem silne szybkie ciecia i spychałem go w stronę okna. Stałem się niebezpiecznie agresywny i z całego serca znienawidziłem mojego wroga poczułem jak ciemna strona mocy przepływa we mnie jak mnie do siebie wzywa. Uświadomiłem sobie, że musze przestać i uspokoiłem się nieco. Po odzyskaniu świadomości zobaczyłem m już tylko jak ciało generała wypada przez okno.
-O nie! – Krzyknąłem – Mięliśmy go aresztować.
Odwróciłem się do przyjaciół zobaczyłem jak Barris wyrywa się z rak Jedi i klęka przy ciele swego nieżywego brata. Zgasiłem miecz i podszedłem do niej.
-Przykro mi
Dziewczyna płakała. Przytuliłem ją a ona dalej płakała wycierając się o moją szatę. Z nadajnika odezwał się głos kapitana klonów. Wziąłem nadajnik do ręki i powiedziałem do niego.
-Tu generał Buster. Główny bunkier opanowany, a co u was?
Głos z nadajnika odpowiedział
-Wszystko dobrze armia Separatystów wycofała się na Słone Równiny właśnie trwa dobijanie resztek. A co z generałem?
-Chyba nie żyje
-Szkoda przydałby się nam.
-Dobra dość gadania przyślijcie kanonierkę szpitalną mamy tu nieżywego.
-Tak jest generale.
Popatrzyłem, na Barris ona spojrzała na mnie i powiedziała.
-Chce pomścić śmierć brata. Zabije tego, kto odebrał mu życie.
-Chodź, kierują tobą emocje, my Jedi nie powinniśmy się kierować emocjami a rozsądkiem.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł szpitalny oddział klonów. Podeszli do ciała i zapakowali je na nosze. Kilku z nich podeszło do nas i zapytało się czy jesteśmy cali. Nic nie odpowiadając gestem ręki wskazałem żeby odeszli. Kiedy ciało zostało wywiezione i żołnierze wyszli, wziąłem Barris na ręce i wyniosłem ja z pomieszczenia.
Trzeba poprawic jeszcze kilka zeczy.