przez PodróżniczkaAyhra » 04 Cze 2005, 17:41
Tymczasem Ayhra pędziła na swoim rumaku jak szybko się dało. Storm- bo tak się nazywała klacz galopowała tak szybko, że jakby siedział na niej człowiek, a nie Elf to by spadł nawet w kłusie.
"Żeby tylko zdążyć."- pomyślała. Była już w lesie, niedaleko słynnej, przyjacielskiej wioski. Miała jeszcze dwa dni drogi, ale jako że była na swoim koniu, który potrafił bardzo szybko i wytrwale galopować jechać będzie 1 dzień. Z noclegiem i odpoczynkiem zajmie jej to trochę dłużej. Musiała znaleść pewien obóz i przekazać papier z pieczęcią. Nie znała się na ludzkich pieczęciach, ale wiedziała, że to ważne. Dzięki pewnym informacjom mogła wspomóc pewien oddział, którego mag zginął, a z racji tego, że znała się na czarach i medycynie mogła pomóc.
Storm galopowała jak tylko szybko mogła, ale Ayhra czuła już, że się męczy. Zatrzymała konia. Zsiadła i zbadała okolicę zostawiając klacz przy drzewie, niedaleko strumienia, by mogła się najeść i popić. Ayhra dokładnie zbadała tern.
-Tu zostaniemy, abyś odpoczęła. I się nie przeciwstawiaj.- powiedziała do konia czule. Rozłożyła matę na hamaku przywiązanym dość nisko w konarach i zasnęła pod swoim płaszczem. Był późny wieczór, a i dziewczyna i koń były bardzo zmęczone. Mokradła, na których się zatrzymały były niebezpieczne, więc spanie na drzewie było najlepszym rozwiązaniem.
Rankiem, kiedy nastał świt Ayhra zbudziła się skulona w pozycji embrionalnej. Nigdy tak nie spała, a poza tym niemożliwym był świt i to jeszcze tak ciepły w lesie. Włosy miała potargane a pad sobą czuła coś twardego. Nie otwierała oczu bo wiedziała, że musi przyzwyczaić wzrok po tak długim czasie w ciemnościach. Spróbowała przewrócić się na drugi bok. Coś wbiło się jej w żebro. Od razu otworzyła oczy.
Zamiast lasu i drzew zobaczyła drewniane pręty. Była w klatce! Ktoś podczas jej snu schwytał ją i zamkną! Jakim cudem mogła tego nie zauważyć! Zawsze była czujna, lecz tym razem ktoś ją zaskoczył. Na szczęście miała przy sobie wszystko, czego nie zdjęła przed snem, tylko miecz i sztylet jej zabrali. Zaplątała się w płaszcz. Nikt nie zwracał na nią uwagi, lecz czasami przychodził dziesiętnik i doglądał, co robi, aby czasami nie uciekła. Nic jej nie było. Nic jej nie połamali, a nawet jeśli, to szybko by się zagoiło.
Obóz był ogromny. Wszędzie przechadzali się żołnierze. Nie sposób było uciec. Klatka, w której siedziała przykuta była łańcuchem do ziemi. Mogła ledwo siedzieć w kucki, ale na długość mogła się położyć spokojnie. Przez jakiś czas oglądała teren i obóz w jakim się znalazła. Nie mogła uwierzyć, że dała się schwytać. Po jakimś czasie wiedziała, że uciec może tylko w nocy.
„Ayhra! Myśl, kobieto! Nie jesteś ułomna!”- pomyślała. Zbyt zdziwiona i zszokowana nie wiedziała co zrobić.
Po jakimś czasie próbowała wkraść się do myśli innych. Niestety, mieli założoną blokadę mentalną. Nie zakładali jej sami, ktoś, jakiś czarownik założył im je, już dawno, żeby podczas schwytania nie mogli przekazać istotnych szczegółów.
Kiedy słońce zaczęło schylać się ku zachodowi zauważyła około dwunastu ludzi- stworów. Zmierzali wprost na nią, lecz po wejściu do obozu zsiedli i oddali konie. Parobek od razu zaprowadził je do koryta z wodą.
Ayhrę ścisnęło. Dostała skurczu mięśnia prawego skrzydła. Za długo siedziała w jednej pozycji, a jej skrzydła nie miały miejsca, by mogły się choć na chwilę rozprostować.
-Kapitanie, dziś w nocy, gdy Pana nie było schwytaliśmy to dziwne stworzenie.- powiedział jeden z setników. Wyraźnie go usłyszała, choć był daleko. Ayhra wiedziała, kim są wszyscy, z jakim stopniem, bo po dniu nudzenia się w klatce podsłuchiwała rozmowy.
Kapitan przeszedł obok jej klatki obojętnie, ale obejrzał ją dokładnie, choć ukradkiem.
„Kto tu jest stworzeniem!”- zbulwersowała się Ayhra. Nie trzeba było długo czekać. Jacyś żołnierze otworzyli klatkę, złapali ją bardzo mocno za ramiona i poprowadzili do namiotu kapitana. Zszokowana Ayhra nie mogła nic zrobić. Nawet jakby chciała odlecieć, to i tak nie mogła, bo miała skurcz i nie chciała zostawiać Storm, która i tak się dużo wycierpiała przez ten dzien. Chcieli ją dosiąść, lecz ona ich zrzucała i raniła, lecz nigdy nie zabiła. Ayhra domyślała się tego po krzykach i przekleństwach jakie dochodziły z zagrody.
Namiot był obszerny. Na środku stał stół, a przy nim kapitan.
-Oto to zwierzę- powiedział jeden z żołnierzy, zasalutował i wyszedł razem z innym.
-Kim ty jesteś- powiedział, gdy Ayhra stałą zdziwiona, ze skurczem i bolącymi plecami.- Czy potrafisz mówić? – zapytał jakby sam siebie i obchodził ją oglądając ze wszystkich stron. Ayhra jak stała nie ruchomo tak stała dalej, bo każdy ruch nasilał ból kręgosłupa.
-Sądząc po ubiorze, jesteś cywilizowana.- powiedział po chwili i zasiadł znów za stołem. Do kielicha nalał sobie wina. Ayhra poczuła jego zapach. Było mocne, lecz smaczne.
-Jeśliś cywilizowana to usiądź- powiedział i wskazał krzesło obok niej- Zasiądź i napij się ze mną, chyba, że nie rozumiesz moich słów.
-Rozumiem i to doskonale- odpowiedziała po chwili ciszy delikatnym, chłodnym głosem. Nie mogła się powstrzymać, żeby nie podejść i nie uderzyć go z całej siły. Lecz resztkami sił powstrzymała się. Zdjęła płaszcz, który był brudny i pognieciony oraz źle i krzywo narzucony na ramiona. Zasiadła z pełną gracją naprzeciw chłopaka. Wyglądał na jakieś siedemnaście lat. Była o wiele starsza, choć nie dało się poznać po niej, bo była Elfką.
-Może się napijesz?- zaproponował trochę drwiąco, trochę z podziwem kapitan. Nie, jeśli możesz, to podaj mi najgrubszą, metalową igłę, jaką masz.- dodała. Igłą miała zamiar zlikwidować skurcz, który się nasilał.
-Proszę.- powiedział i podał jej dużą igłę z oczkiem. Ayhra wyczuła palcami miejsce najmocniejszego skurczu i wbiła tam ostrze. Ból, który odczuła spowodowany był tylko skurczem. Ayhra poruszała skrzydłami sprawdzając, czy wszystko jest w porządku.
-A więc jesteś człowiekiem ze skrzydłami- powiedział.- Czy tak?
-Nie. Jestem Elfem, z skrzydłami.- poprawiła i odsłoniła ucho. Palcami przeczesała włosy.
-Acha. – odparł i zaległa cisza. Ayhra nie mogła już wytrzymać.
-Co robili z moim koniem i gdzie moje rzeczy.- wypaliła. Kapitan pokiwał tylko głową i powiedział:
-Spokojnie. Odzyskasz je, tylko powiedz, kim tak naprawdę jesteś?- w tym momencie Ayhra już nie miała sił. Jak on tak śmiał! Przecież.... Za kogo on się uważa, żeby tak się do niej odnosić. Był zimny, lecz Ayhra poczuła coś, nie wiedziała co. Jego myśli były otwarte. Mogła spokojnie je penetrować. Wiedziała, że jakieś uczucie mu przerwało mentalną barierę. Nie wiedziała tylko jakie...
...Karate ni sente nashi...- karate nigdy nie atakuje pierwsze