Stan oblężenia - Część II

ID artykułu: 16
Napisany przez: Buster
Napisany dnia: 10 Lip 2012, 17:00
Opis artykułu: Strona Pokrzywdzona
Link do artykułu:
https://kkr.nsc.pl/forum/kb.php?a=16

Stan Oblężenia
Część II - Strona Pokrzywdzona

W poprzednim artykule przybliżyłem techniki zdobywania średniowiecznych zamków. Teraz postaram się opisać sposoby jego obrony. Jak pisałem wcześniej nie ma rzeczy idealnych więc nie ma tez zamku którego nie dało by się obronić. Bowiem na każdy patent atakujących obrońcy mieli swoje sposoby. Należy oczywiście przypomnieć na samym początku, że obrońcy byli w o wiele lepszej sytuacji z racji tego, że mieli przewagę, która niewątpliwie było posiadanie zamku i walka na swoim dobrze znanym terenie.

Jak wygląda zamek, czyli, na czym stoimy
Po pierwsze do obrony zamku jest nam potrzebny… zamek. Bez tego ani rusz. Zamki (ewentualnie warownie, twierdze, osady w zależności, co chcemy bronić) były wykonywane z drewna (wczesne średniowiecze) oraz kamienia (rozkwit oraz późne średniowiecze). W zależności od wykorzystanego materiału różnił się styl, w jakim wznoszono warownię. Od X do XII wieku zamki otaczano rowem i czasem drewnianym wałem obronnym lub częstokołem. Od XI wieku usypywano wzgórze z drewnianą wieżą zwaną, mottą która była pierwowzorem późniejszego donżonu. Pod koniec XII wieku rozpowszechniły się budowle kamienne. Drewniane motto zamieniono na kamienny stolp a zewnętrzny mur był połączony z narożnymi basztami.

Opis poszczególnych części zamku, czyli więcej szczegółów
W centrum zamku kamiennego mieścił się donżon, (stolp), czyli budynek mieszkalny dla pana i jego świty. Był to pierwszy element budowania zamku i nierzadko był w późniejszych latach rozbudowywany. Czasem zdarzało się, że Pan budował nową siedzibę a stara przechodziła modernizację i stawała się skarbcem lub więzieniem. Stolpy miały o wiele grubsze mury niż standardowe oraz miały tylko jedno wąskie wejście, co pozwalało na dłuższą obronę. Budowano je zazwyczaj na środku dziedzińca lub w najsłabszym miejscu w murze, aby wzmocnić jego konstrukcje. Jednym z przykładów klasycznych budynków tego typu jest donżon w Rochester wybudowany w roku 1127.

Wieża mieszkalna była otoczona kamiennym murem, który miał za zadanie ochraniać mieszkańców zamku. Górna część muru była wyposażona w blanki, czyli kamienne klocki, które miały chronić obrońców przed strzałami i pociskami wroga.

Na rogach muru, lub co określoną odległość wznoszono baszty, czyli wysokie kamienne wieże budowane na planie koła, kwadratu lub wielokąta. Dawały one dobrą widoczność na okolicę i pozwalały wystawić sprzęt oblężniczy. Okna zamkowe na basztach jak i w murach i donżonie były niewielkie, prostokątne i budowane niewiele nad podłogą. Rozszerzały się do, wewnątrz aby chronić przed pociskami, ale wpuszczać światło. Wieże dawały tez możliwość obrony murów pomiędzy nim. Tak jak mur były zakończone blankami. Baszty straciły swoja przydatność po wynalezieniu broni palnej a ich miejsce zajęły bastiony i basteje.

Bramy były nieodzownym atrybutem każdego zamku (przecież jakoś trzeba było wychodzić). Z uwagi na to, że była to najsłabsza część zamku była najsilniej chroniona. Oprócz drewnianych wrót często spotykano metalowa bronę, którą opuszczano na wypadek ataku wrogich wojsk. Bramy posiadały też sekretne drzwi, które pozwalały dokonywać szybkich wypadów za mury zamkowe bez czasochłonnego otwierania głównej bramy, (co mogło mieć opłakane skutki). Dostępu do bramy bronił również most zwodzony oraz barbakan.

Barbakan służył do zwiększenia obrony bramy było to osłonięte przejście łączące mur z basztą. Najstarszy zachowany barbakan w Europie pochodzi z I połowy XIII w. i znajduje się w Carcassonne we Francji. W Polsce zachował się min. barbakan w Krakowie z XV wieku.

Ostatnim podstawowym aczkolwiek dosyć nieczęsto spotykanym elementem zamku jest fosa. Kiedy myślimy o zamku zapewne od razu widzimy fosę. Częściej spotykane były wykopane rowy wypełnione zaostrzonymi i postawionymi na sztorc palami, które uniemożliwiały (szczególnie konnicy) dostęp do murów. Fosy wypełnione wodą były mniej powszechne, ale bardzo utrudniały wykonanie podkopu pod murem.

Kiedy wróg przyniesie swoje zabawki, czyli zapobieganie sprzętom oblężniczym
Atak frontalny zawsze wiązał się z ryzykiem ze strony agresorów, dlatego próbował on maksymalnie ułatwić sobie atak stosując różnorodne machiny oblężnicze (opisane w pierwszej części tego artykułu). Oczywiście obrońcy mieli również swoje machiny, które starały się uprzykrzyć życie atakującym. W tej części zajmiemy się odpieraniem ataków prowadzonych przez maszyny wroga.

Atak taranem był bardzo groźny i dość bezpieczny dla atakujących. Oblężeni bronili się na kilka sposobów. Pierwszym z nich było wzmocnienie muru za pomocą plecionki z wikliny lub drewnianej (nierzadko amortyzowanej) osłony. Tarcze takie były zsuwane z muru na linach bądź mocowane na żurawiu. Niestety taki sposób był tylko krótkotrwałym wzmocnieniem murów i na dłuższą metę nie przynosił efektów. Następnym sposobem było zrzucenie na krótko przed dojściem tarana do muru liny, na którą łapano machinę i podnoszono ją do góry, aby uniemożliwić jej atak i poruszanie się. Załoga zamku zrzucała również wielkie kłody, które łamały tarany czyniąc je bezużytecznymi.

Walka z wieżami oblężniczymi była o wiele trudniejsza jednak nie niemożliwa. Aby odeprzeć ich ataki budowano na murach specjalne żurawie, które przenosiły nad nie beczki z paląca się smołą i wyrzucały je. W miejscu ataku budowano również drewniane rusztowania, które nie pozwalały wieży dojść na odległość, na której mogłaby otworzyć pomost. Były one również bardzo podatne na ostrzał z machin miotających bądź artylerii ze względu na swą wielkość i niewielka szybkość poruszania się. Jest jeszcze jedna skuteczna metoda obrony przed wieżami. Mianowicie wykopać fosę lub szeroki rów.

Drabiny oblężnicze to akurat niewielki problem. Od wieków ludzi wykorzystywali drabiny do wchodzenia na mury. Miały one jednak sporo wad. Pierwsza i najważniejsza była taka, że jeden człowiek wystarczy żeby ją odepchnąć. Następne to tylko kwestie natury technicznej takie jak np. transport. Ale mądrzy ludzie umieli myśleć i kosztem utrudnienia transportu wymyślili drabiny, których jeden człowiek nie odepchnie. Skonstruowali drabinę na kołach, która podnosząc się jednocześnie zapierała się na stelażu. Ale walka z takimi drabinami również nie była wielkim problemem. Wystarczyła prosta drewniana konstrukcja wbudowana w mury, która wysuwała się jednocześnie uniemożliwiając postawienie drabiny przy murze a co za tym idzie nie dało się na te mury wejść. Drugim plusem drabiny, (kiedy się bronimy oczywiście) jest potrzeba wchodzenia po niej gęsiego, więc dość ciężka kłoda zrzucona po drabinie eliminowała większość wchodzących.

My też mamy swoje zabawki, czyli sprzęt do obrony
W obronie miast stosowano również miotające machiny oblężnicze, które opisywałem w pierwszej części tekstu. Nie będę więc przybliżał ponownie opisów i zastosowania tych jakże przydatnych przyrządów. Oprócz machin, których używali atakujący do obrony wykorzystywano również kilka własnych wynalazków.

Pierwszym i dość znanym była balista, czyli inaczej gigantyczna kusza strzelająca bełtami o odpowiedniej (dużej) wielkości oraz niekiedy kamieniami oraz belkami. Powtarza ona schematy zwykłej kuszy. Napinana była za pomocą kołowrotów. Jej donośność dochodziła do 200m. Nadawała się idealnie do strzelania w oddziały wroga idące w zwartym szyku ze względu na możliwość przebicia kilku wrogów na raz (co bardzo rzadko się zdarzało). Czasami do bełtów przywiązywano materiały wybuchowe.

Następną zabawką tym razem z rodziny artylerii są działka obronne o małym kalibrze (od 40 -100mm) i długiej lufie (20 - 25 kalibrów) zwane taraśnicami. Była to broń, która miała spełniać funkcje obronne więc nie potrzebne były duże kalibry. Przy budowie tej broni postawiono na zasięg, aby można było likwidować cele znajdujące się na znacznych odległościach głównie przygotowująca się do strzałów artylerię przeciwnika. Wymieniono również typ kul z kamiennych na żelazne. Często rezygnowano ze stelaża na rzecz montowani broni bezpośrednio do muru. Swą nazwę broń ta zawdzięcza właśnie montowaniu jej na tarasach zamkowych.

Jedna z mniej znanych aczkolwiek dość skutecznych zabawek był hak niszczycielski. Pomysł tej prostej machiny zrodził się w głowach sadystycznych inżynierów najprawdopodobniej w starożytności wraz ze wzrostem liczby walk morskich. Był to zamocowany na długiej tyczce hak. Konstrukcja ta podczas obrony zamku służyła do wywracania machin oblężniczych, rusztowań i tarcz, które wróg ustawiał przed twierdzą. Nierzadko wykorzystywano też go do porywania pojedynczych żołnierzy, aby przenieść ich za mur gdzie... no domyślcie się. Nie wiadomo niestety, z jaką skutecznością dokonywano owych porwań i raczej nie miały one zbytniego wpływu na wynik bitew (no chyba, że udało się im porwać generała, króla albo kogoś równie ważnego).

Wrzątkiem i kamieniem go, czyli wyrzucamy, co mamy
W obronie zamku oprócz załóg machin oblężniczych brali udział również piesi żołnierze. Najczęściej były to zastępy strażników lub po prostu mieszkańcy miasta (jakby nie patrzeć mieli jakiś interes w obronie miasta). Obrona prowadzona na murach była bardzo ważną szczególnie, kiedy wróg znalazł się bezpośrednio pod murami bądź w ich pobliżu.

Jedną z podstawowych jednostek (miary) w obsadzie muru jest łucznik. Jak łucznik wygląda i co robi każdy raczej wie. Jakby ktoś nie wiedział to przypominam, że łucznik to człowiek używający łuku. Posiadał łuk i co najmniej 24 strzały (miło widziane tez ręce i głowa, bo wtedy łatwiej się strzela). Miał za zadanie dziesiątkować armię wroga nim ta wejdzie na mury (potem już tylko uciekać można).

Strażnicy i zwykli mieszkańcy (nierzadko cechy i gildie miały przydzielony kawałek muru, który miały bronić), jeśli nie byli uzbrojeni we włócznie lub halabardy mieli za zadanie miotać kamieniami we wrogów stojących pod zamkiem i wchodzących po drabinach a jeśli posiadali wyżej wymieniony sprzęt (mogli użyć ewentualnie wideł lub innego długiego narzędzia) mieli za zadanie odpychać drabiny i zrzucać z murów agresorów.

Przed atakiem gotowano również olej, smołę lub wodę i wylewano na głowy atakujących przez specjalne otwory w murze bądź w bramie.

Posłowie, czyli nie koniecznie o polityce
No, więc dobrnęliśmy do końca. Zamek obroniony misja wypełniona. Mam nadzieję, że trochę przybliżyłem wam techniki oblężnicze stosowane w średniowieczu i nie zanudziłem was po raz kolejny. Tym razem dałem trochę więcej przykładów oraz dat i mam nadzieje, że to nie wpłynęło na lekkość czytania i mój artykuł pozostał miłą lekturą. Niestety to już (prawie) koniec, ale nie smućcie się, bo niedługo nadejdzie wersja 2.0.

Bibliografia:
1. Zenon Mendygrał "Arsenał Bellony"
2. Wczesna broń palna - autor Radek
3. Christopher Gravett "Rycerze"
4. Źródła internetowe
5. Bagaż własnych doświadczeń w obronie zamków
This article was last edited by Gandalf on 16 Lip 2012, 09:29


Kto jest na forum

Zarejestrowani użytkownicy: Google [Bot]