Miał dom i starszą panią, która zapewne dbała o niego i kochała. Pani odeszła tam, skąd się nie wraca. Został sam. Spadkobiercy chętnie przejęli mieszkanie, ale - bez lokatora. Wylądował najpierw w piwnicy, a później - jesienią - na ulicy. Nie chciał odejść. Siedział pod rachitycznym drzewkiem koło bloku, w nadziei, że ta, która go kochała, wróci i zabierze go z powrotem do ciepłego domu. Ale ona nie wracała, a dni i noce robiły się coraz zimniejsze. Noce spędzał pod zaparkowanymi samochodami, w dzień patrolował teren i czekał na karmicielki, które przynosiły trochę jedzenia.
Pewnego dnia coś się zmieniło. Przyszła jakaś obca, przy pomocy karmicielki zapakowała do plastikowego pudełka i powiozła tam, gdzie robią kłuje i macają. Nie jest szczęśliwy. Ale jest ciepło, sucho i dają jeść. Tylko czy znów nie wyrzucą na ulicę?
Kot jest w tej chwili w lecznicy. Ale e wtorek musi ja opuścić!!!
Kot nie jest młody, może mieć koło 10 lat. Uzębienie niekompletne i do oczyszczenia z kamienia. Wyniki badania krwi - ok. Zmiany na skórze z powodu pcheł i być może świerzbowca usznego - dostał już stronghold.
Kontakt 505 075 219 lub Karena
http://wstaw.org/w/2iUK/
http://wstaw.org/w/2iUL/
http://wstaw.org/w/2iUM/