Hmm chyba musze podjąć sie opisania tego co sie działo. Jako że siedze sobie w pracy i mi sie nudzi podejme sie nieco dluzszego opisu.
Jak juz wiec wiadomo do Świerzna pojechaliśmy w 3 osobowej delegacji czyli Wizun, Chomic i ja. Bylo nieco zamieszania z wyjazdem gdyz dowiedzialem sie ze jedziemy w piatek o godzinie 14 a wyjazd o 18 ale jakos przeszlo. Wizun jechal autobusikiem o 18:20 do Kawcz gdzie wyjechal po niego Siwy (czyli szef miasteckiego bractwa - tu gwoli wyjaśnienia miatecki odlam odlaczyl sie od Braci Herbu Gryf i stanowia od miesiaca samodzielne bractwo). ja z Chomiciem dojechaliśmy do Polanowa skąd mój ojciec dowiózł nas na miejsce czyli na stadninę "Złota Podkowa".
Piewrsze wrażenie - naprawdę duża stadnina. Wysiedliśmy z Chomiciem i przywitaliśmy sie z ludźmi, ktorych w sumie dużo jeszcze nie bylo. Pokazali nam miejsce gdzie rozbić cywilki itp. Rozstawiliśmy więc namiot Chomica w oczekiwaniu na przyjazd Wizuna. Potem oczywiście udałem sie na pobliski padok aby popatrzeć jak sobie radzą dziewczyny (sztuk 2) które sobie tam jeździły. Oczywiście zagadałem jedną jak długo jeździ bo ta druga najwyraźniej miała problemy z ruszeniem wierzchowca z miejsca. Popatrzałem jeszcze troche az w koncu numer 1 spyrtała sie nas czy ktos z nas juz jezdził. Wsiadłem sobie zatem i pojezdziłem z 10 minutek - zanim sie nie sciemnilo - i powiem wam ze to nie jest jak z jazda na rowerze hehe to sie zapomina - myslalem ze spadne w pierwszym momencie jak wrzucilem kłusa. Do dzis mnie nogi bola po tych 10 minutach. Potem przyjechal Wizun. Rozstawiliśmy po ciemnicy jego namiot z przeznaczeniem na magazyn rzeczy. Potem pojawila sie Rota, Jaśmin z jakimiś znajomkami z Łodzi, Łokietki, przyjechal Gdańsk i pare jeszcze ekip ktorych nie pamietam. Nazajutrz rano pojawilo sie Mahus Equestris Ducius Boguslai V w skladzie Wojtek z Marzena, Marta, Rafałek i Estera oraz Agro. Oczywsicie wszyscy prawie przyjechali z historykami. (Mala dygresja - ludzie to byla naprawde fajna i spora impreza - czemu bylo nas tak malo - osobiscie uwazam ze troche dalismy dupy bo nalezalo sie pojawic w wiekszym skladzie).
Ale zanim do soboty byl jeszcze piatkowy wieczór, ktory przeciagnal sie dla mnie do 5:30 rano, w ktorym to czasie nastapila moja "integracja" z miastecka ekipa. Do namiotu dotarlem przed 6 i poszedlem spac.
Rano szybkie sniadanko i o 13:30 eliminacje bojówki i łuczników. Zasady bojówki były naprawde dla twardzieli. Wszystkie chwyty dozwolone oprócz sztychów i ataku w krocze. Czyli ludzie napieprzali rantami tarcz ze... Dodatkowo upadek oznaczal automatyczna przegrana - chyba ze przeciwnik pozwalal powstac (1000 PLN alez mieli dylemat - w eliminacjach jeszcze pozwalali wstawac ale w polfinale juz koles nie pozwolil).
Łuczniczy mial konkurencje takie jak: I. 6 strzałów z 20m z tego 5 liczonych, II. 5 strzałów z 20m III. 6 strzałów tyłem z 15m z tego 5 liczonych (czyli to co ostanio na Gorze Chełmskiej) IV Trafienie w 3 kółka z 15m liczone po 3 pkt. (za 1 trafienie) 9pkt (2) 27 pkt (3) - co bylo prawie niemozliwe na 3 strzaly dodam ze jeszcze trzeba bylo w kazde inne trafic oczywiscie. V Skupienie 15m - 4 strzały - 3 liczone. VI Czasówka 30s. z 15m. Do finału niedzielnego przechodzilo 12 facetów i kobiet (jako że rozdzielono płcie). Przy czym nastepowala kasacja wyników i hejże to samo. Jakoś udalo sie mi i Chomicowi przejsc do niedzielnych zmagan. W sumie kazdy przeszedl bo bylo 17 łuczników (14 mezczyzn i 3 kobiety) a 2 łuczników wyjechalo. Po eliminacjach byl obiadek - żurek z wkładka czyt. kiełbasą - zaznaczam iz nie byla to parówka. Nawet miał smak. Potem byla c.d. elimacji bojówki i o 19.00 planowo miala sie zaczac inscenizacja. (Maja tam wybudowany taki zaczatek grodu z brama i wiezą i palisada - reszte dopelniaja kamienne ruiny jakiejs budowli). Wizun zostal dowodca łuczników (bylo nas az 5 razem z nim) - i na szczescie Boguslai V przywiozl troche pacyn. Najpierw dziewczyny poszalaly troche konno potem Jaśmin z dał czadu z wymiana zdań z jakimś kolesiem. Potem dalismy jakies salwy, w to wszystko wplatala sie Rota ze swoim sprzetem, do tego zapalone zostaly 4 stosy palet ktore daly duzo ciepla i swiatla. Potem zdobylismy grod. Potem szarza na publike. Potem biesiada. Na biesiadzie podano: Bigos - smaczny byl musze przyznac, kasza i gulasz- nie jadlem nie wiem, kielbaski do pieczenia, pieczone udka kurczaka 100 litrów Sarmackiego piwa - do których dołączyło pozniej 7 kratek piwa od ludzi ktorym sie podobala inscenizacja i postanowili sprezentowac rycerstwu jeszcze troche browara. Wizun mial niestety pecha poniewaz po dwoch ibupromach poszedl spac z powodu bolu glowy. Ja z Chomiciem pokrecilismy sie troche dopoki Natan z Najemnej Kompanii czy czegos tam nie zaproponowal I Pijackiego Nocnego Turnieju Łuczniczego. Warunkiem wstepu byl stan mocno wskazujacy. Stawilo sie 9 smialkow w tym ja i Chomic goscinnie gdyz mocno wskazujay nie byl. Strzalismy z 15m 5 strzal. Marta z Boguslai V zdobyla 1 pkt, Natan 3, Maciej ze Znikomedii 3, ja 8, Kaziu z Roty 12 i jakis koles ktorego nie znam 18!! - lepiej niz w dzien. Po pijackim turnieju oglosilismy wyniki reszcie wstawionego towarzystwa przy ognisku. Przy czym zaznaczyc nalezy iz powstala idea zorganizowania prawdziwego pijackiego nocnego turnieju z prawdziwymi nagrodami. Zaraz potem poszedlem spac gdyz opadlo na mnie zmeczenie pierwszej nie przespanej nocy.
Niedzielny poranek byl cieply i przyjemny i ledwo wyrobilem sie do kosciola na msze - jako ze mielismy zaproszenie od ksiedza na msze wiec czesc rycerstwa - ta ktora byla w stanie poszla na msze - niektorzy nawet w blachach. Po mszy czekalismy na rozpczecie finałow ale ja natknalem sie na Natana z kufelkiem w reku wiec skorzystalem, potem z Wizunem poszlismy po nastepne piwko, potem z Natanem juz w trakcie turnieju stwierdzilismy ze przyda sie jeszcze cos. I tak w sumie w stanie lekkiego podchmielenia strzelalismy sobie w finale.
Wyniki turnieju pod adresem
http://www.mgokmiastko.republika.pl //adres nieaktualny wyniki sa tutaj http://www.mgokmiastko.republika.pl/imprezy.htm
Po ceremonii rozdania nagrod pozegnalismy sie z wszystkimi i udalismy sie do Koszalina. Uff to juz prawie koniec. Jeszcze tylko przytocze słowa 1 zwrotki piosenki ktorą spiewala Ania z miasteckiego bractwa (uwaga pewnie dostane ostrzezenie od wielce szanownyh adminów ale co mi tam, osoby niepeloletnie prosze nie czytac, kazdy czytajacy dalej podejmuje sie tego na wlasna odpowiedzialnosc i zgadza sie nie miec do autora zadnych pretensji w razie jakichkolwiek strat moralnych)
Stoję za pawężą swą wkoło w ch**a blach
Koleś z przodu krzyczy wciąż ten z krzyżem to drań!
Cicho szepce k**** mać!
Napier****ć sie czy wiać!?