Mara żeby przygotować kolejne porcje mieszanek musiała niestety udać się nad rzeka, gdzie jeszcze rano zbierała wszystko, co było jej do tego potrzebne. Samotna wyprawa w tamte okolica była raczej niemożliwa. Nawiązała więc kontakt z Kall i spytała się jej:
-Kalisto, czy mogłabyś mi towarzyszyć w „wyprawie” nad rzekę- skończyły mi się składniki do sporządzenia kolejnej porcji mieszanek

Samotna wyprawa jest zbyt ryzykowna, a i Tobie, wyczuwam, że przydałaby się choć chwila odpoczynku.
-To prawda, ta rana jest dość uciążliwa.
-W takim razie jak tylko dotrzemy na miejsce opatrzę ją.
-Nie wiem czy mogę was puścić same

- włączył się do „rozmowy” Aerian – A poza tym mówiłaś Maro, że razem nasza siłą rośnie, wiec nie widzę innej możliwości jak tylko wam towarzyszyć.
-A co będzie z obroną grodu

-pomyślała Kall
-Rozmawiałem z wieśniakami robiącymi strzały- kilku z nich powiedziało że postara się i stanie za mnie na czas mojej nieobecności. A poza tym Gandalf udzieli im małego wsparcia (wiecie co mam na myśli)
-W takim razie chodźmy- pomyślała Mara. W tym momencie zaświtała jej nowa myśl – A może byśmy tak się teleportowali – co prawda nigdy tego nie próbowała z towarzystwem, ale skoro moc nam sprzyja – powinno się udać – Co Wy na to
-Jak dla mnie może być- przedarcie się przez to morze orków otaczających osadę będzie trwało dość długo – pomyślała Kall (sama siebie zaskakując tak pozytywnym podejściem)
-Skoro Kall się zgodziła – ja również jestem za - myśląc to Aerian wysłał jeszcze jedną myśl - tym razem tylko do Kall: jeśli możesz to wycofuj się z pola- będę Cię osłaniał.
-Dobrze – zaczynam
Zanim Kall pokonała kilkanaście metrów dzielące ją od bramy wjazdowej upłynęło więcej czasu niż sama zakładała, fakt, nie miała w tej chwili tyle sił co jeszcze godzinę temu, a rana dawała coraz bardziej znać o sobie. Kiedy już była w środku Aerian zszedł z muru, gdzie udzielał ostatnich wskazówek wieśniakom.
-Chyba możemy ruszać

Spytała tym razem głośno Kall
-Sądzę, że tak –odparła Mara i pomyślała: chodźmy więc w jakieś bardziej ustronne miejsce
Chwile trwało, zanim Marze udało się stworzyć odpowiednią więź w celu bezpiecznego „przetransportowania” ich małej grupki w okolice rzeki. Moc jaka powstawała kiedy byli blisko siebie spowodowała, że żadne z nich nie zaginęło po drodze i znaleźli się dokładnie w tym miejscu o którym pomyślała Mara. Kiedy byli już na miejscu Mara kończyła cały proces i miała zamknięte oczy. Nagle Aerian zauważył orka stojącego tuż za plecami Kall. Widać było wyraźnie jego zdziwienie całym zajściem. Jednak Aerian nie czekał aż ork pojmie co tu się przed chwilą stało. Przesłał Kall tylko krótką myśl:
-Uchyl się

I natychmiast wypuścił w stronę wroga strzałę, która nigdy nie chybia. Tak również było tym razem. Ork został trafiony prosto w szyję, strzała przeszła na wylot. Na Kall i Marę trysnęła czarna maź wydobywająca się z rany napastnika.
Nic nie mówiąc otarły tylko twarze i zgodnie powiedziały:
-Chodźmy, może ich być tu więcej, a pozatym zaraz zrobi się całkiem ciemno i nic nie bedzie widać.
Skierowali się w stronę brzegu rzeki. Chłód jaki bił od wody był teraz mniej wyczuwalny, jednak klimat w tym miejscu był specyficzny i zapraszał do skorzystania z uroków przepływającej tędy wody. Nie zastanawiając się długo cała trójka wtargnęła do przyjemnej wody. Aerian zdążył tylko zdjąć skórę, którą nosił w czasie walki i położyć łuk. Dziewczyny wykorzystały sytuacje i razem z kąpielą zrobiły sobie małe pranie- maź z rany orka kleiła się dość mocno i chwile trwało zanim udało się im jej pozbyć. Mara spojrzała na rozciętą koszulę Kall. Rana była dość rozległa.
-Chodźmy kawałek w górę rzeki – tam woda jest czysta – przemyję Ci ranę. Kall tylko kiwnęła głową, zmęczenie dawało znać o sobie coraz bardziej.
Aerian wyszedł z wody żeby osłaniać dziewczyny z brzegu, a przy okazji zebrał potrzebne Marze zioła do opatrunku. Kiedy rana byłą już oczyszczona, Mara z Kall wyszły z wody.
-Dobrze że mamy męskie stroje- wyobrażałabyś sobie dźwiganie tych wszystkich fatałaszków namoczonych wodą – zażartowała Kall – widać było, że woda orzeźwiła ją i powoli wracał jej humor.
-Nie

tak samo jaknie wyobrażam sobie walki w tych wszystkich utrudniających każdy ruch płachtach materiału- to nie dla mnie – odparła Mara
-Fakt- dziewczyny, jeszcze was nie widziałem w damskim stroju – stwierdził trochę zdziwiony tym faktem Aerian – Czy wy naprawdę jesteście kobitkami
-Masz jakieś wątpliwości

spytały zgodnie (woda sprawiła, że ich ciała były teraz opięte przez mokre odzienie, które eksponowało każdą wypukłość)
-Już nie – sorki że pytałem ale momentami mam wątpliwości – a luźne koszule które nosicie dają do myślenia i mogą wprowadzić w błąd
-To dobrze – uśmiechnęły się i Mara kontynuowała opatrywanie Kall.
Zamknęła na chwilę oczy. Ręce, które cos kazało jej przyłożyć do rany zaczęły wytwarzać przyjemne ciepło. Kall poczuła swędzenie, było ono tak silne, że nie mogła się opanować, chciała oderwać ręce Mary od swojego ramienia i jak najszybciej podrapać swędzące miejsce. Jednak ta nie pozwoliła jej na to:
-Kall wytrzymaj jeszcze chwile, za chwile to ustąpi.
Kiedy skończyła i zabrała dłonie od rany, obie nie mogły uwierzyć w to co zobaczyły: w miejscu, które przed chwilą było raną widniał duży strup. Kall zdziwiona nic nie powiedziała, wolała nie wiedzieć jak to się stało, zresztą nie maiła pewności czy Mara to wie. Coś mówiło jej, że jest tym tak samo zaskoczona jak i ona. Być może to tak bliska obecność tych 3 postaci dawała Marze taką moc. Ale to nie pora na rozpatrywaniem takich niewyjaśnionych zagadnień. Dziewczyny wstały.
-Chyba pora zacząć zbierać to po co tu przybyliśmy, bo mogę nie zdążyć wszystkiego przygotować
-Dobrze Maro, więc czego mamy szukać??
-Potrzebujemy kilku garści Mniszka lekarskiego, porządną wiązkę pokrzyw, 7 babek lancetowatych razem z korzeniami i trochę krwawnika. Wszystko rośnie na tym brzegu. Ja jeśli pozwolicie pójdę zebrać trochę potrzebnych do tego krzewów i kory drzew. Za chwile powinnam wrócić.
-Na pewno nie chcesz żebyśmy poszli z Tobą, jest ciemno a nie wiadomo gdzie czają się orki.
-Zapomniałeś, że w nocy widzę wszystko tak samo jak za dnia

Dam sobie rade – mam ze sobą sztylet o resztkę Mieszanki Wybuchowej- tak na wszelki wypadek. Kiedy skończyła to mówić nagle zniknęła.
Aerian z Kalisto zabrali się do zbierania ziół o których mówiła Mara.
-Dobrze że wziąłem ze sobą lampę oliwną - pomyślał Aerian - dzięki temu nie pomylimy się i powinno nam się udać znaleźć to czego szukamy
Kall uśmiechnęła się tylko i zapaliła lampę.