Wierzono, że zła koniunkcja planet lub przelot komety może skazić powietrze, które wypełniają wówczas złe i jadowite trucizny, odpowiedzialne za szerzenie się zarazy. Przed owym skażonym powietrzem należy się bezwzględnie chronić, najlepiej uciekając, dokąd oczy poniosą. Ale niebezpieczne jest też wszelkie „otwarcie” ciała,które pozwala, aby powietrze przeniknęło pod skórę: nadmiar humorów, ćwiczenia fizyczne i pocenie się rozszerzające pory. Właśnie w czasach zarazy upowszechnił się zwyczaj żegnania ust przy ziewaniu i życzenia zdrowia przy kichaniu – oba zapewne miały w jakiś sposób chronić przed zetknięciem ze złym powietrzem. Skażenie mógł przenosić wiatr, przy czym osobliwie zjadliwy był wiatr wiejący z południa. Należało też unikać kąpieli oraz zmysłowych przyjemności, które w średniowieczu powszechnie łączono, gdyż łaźnie były przybytkami nie tyle czystości, ile rozkoszy. Stąd też od czasów czarnej śmierci liczba łaźni regularnie maleje, a ich los przypieczętuje kolejna z wielkich chorób, które naznaczyły nieodwracalnie historię Europy – syfilis.
I mały cytacik z końca XVII w.:"powietrze to jest jadowita para, która od zapowietrzonego na powietrzu się rozwiewa. A tak, gdy zdrowy człowiek na tę jadowitą parę trafi albo też z którym zapowietrzonym gadając dech z ust zapowietrzonego na siebie zdrowego pójdzie, i tak się uchwyci szat, i po tym przeciśnie się per peros w ciało, które tak zapala i zaraża, iż krew zarażona przecisnąwszy się do serca zamoży człowieka".
Wybierz sobie, o które wierzenie Ci chodzi.
