*Gospoda pod ponętnym Nazgulem*

Piszta o czym chceta, jednak miej baczenie czy nie trafniejszy byłby inny dział.

Postprzez Gorax » 21 Mar 2005, 18:15

"brrrrrrrr, w morde orka co tu zimno??" wymamrotal wciaz nietrzezwy Gorax, probujac podniesc sie do pozycji pollezacej. Oparl sie jedna reka o podloge i rozejrzal po pomieszczeniu.
- gdzie ja jestem?? co tu tak ciemno?? Szaryyyy!! - Nigdzie jednak nie mogl dostrzec swojego towarzysza.
W pomieszczeniu bylo podejrzanie za ciemno i za zimno, Gorax wstal z trudem na nogi opierajac sie o bar. Wkoncu odnalazl wzrokiem epicentrum mroku i mrozu.
- CO TO MA BYC!! - krzyknal zirytowany. Odpowiedzialo mu gluche milczenie.
"hmmm, w sumie skoro jest ciemno i nikt nie widzi??" pomyslal sobie i wskoczyl za bar z halasem, stracajac nieuwaznie kilka kufli na ziemie. "o cholera!!". Po chwili zaczely byc slyszalne odglosy z gory, trzasniecie drzwiamy i szybkie kroki jakiegos osobnika. Gorax chwycil kilka pierwszych lepszych butli z niezidentyfikowanym trunkiem i wrzucil je do torby po czym wybiegl z gospody.
Jak sie okazalo zbiegajacym z gory osobnikiem byl karczmarz Fazi, w tym samym czasie drzwi do karczmy otworzyly sie i wybiegl przez nie Gorax z pelna torba. Nie zastanawiajac sie dlugo Fazi krzyknal:
- ZLODZIEJ!!! LAPAC ZLODZIEJA!!! - to wykrzyczawszy wybiegl przez otwarte drzwi, nie zastanawiajac sie nawet nad wszechobecnym mrokiem, mrozem i przyczynami ich pojawienia sie.
"Cholera, skad tu sie wzial ten snieg??" zastanawial sie Gorax uciekajac z pelna torba drogocennego jak dla niego trunku :) . Najdziwniejsze bylo jednak to, ze po przebiegnieciu kilku krokow robilo sie coraz cieplej a sniegu bylo coraz mniej. Biegli dalej, a Fazi nie dawal za wygrana. Wkoncu Gorax potknal sie o wystajacy z ziemi korzen, jakto zwykle z nim bywa, i zaryl nosem ziemie.
- nie probuj tego ponownie - powiedzial Fazi zbierajac porozrzucane butelki - hmmm za piwo nie zaplaciles - to mowiac schylil sie w poszukiwaniu jakiejkolwiek sakiewki przy pijanym Goraxie. Dokladnie wtedy z lasu wybiegl szary wilk, polozyl lape na nietrzezwym, szczerzac kly w strone karczmarza.
- za piwo nie zaplacil!! - burknal rozgniewany Fazi
- to piwo bylo lipne - wybelkotal Gorax - z normalnego piwa nie wyskakuja jakies dziwaczne stworzenia!!
A wilk jescze bardziej szczerzyl kly.
Fazi przez chwile popatrzal wilkowi w oczy, i poczul, ze to NIE jest zwykly wilk. Bez slowa cofnal sie i udal w droge powrotna.
- Tu przynajmniej jest cieplo, dzieki stary - lezac wciaz na ziemii powiedzial do wilka, ktory spokojnie udal sie w cien przydroznych drzew.
Awatar użytkownika
Gorax
 
Posty: 20
Dołączenie: 30 Lis 2004, 16:21
Miejscowość: Kraków

Postprzez Ellenor » 21 Mar 2005, 23:41

***

Wracając do zaszronionej gospody, bo przecież należą się tu pewne wyjaśnienia. Mróz, chłód i mrok jakie przyniósł ze sobą Cassiel wprawdzie mogły uśmiercić każdą żywą istotę, ale w Jej obecności łagodniały, tak więc osoby przebywające w obierzy, mogły dalej spać na czy pod stołami. Nie czuły zimna, bo nie dotyczył ich.

Oni siedzieli w owym najciemniejszym kącie ( choć teraz i tak wszystko spowijał mrok).

- Wykonałam powieżone mi zadanie. Nie obeszło się bez problemów, ale udało mi się je przezwyciężyć.

- Bien, tres bien. Wiedziałem, że Ci sie uda. Ani przez chwilę nie miałem wątpliwości. - To mówiąc wyciągną z pod płaszcza sakiewkę i wręczył Jej.
- Pour toi.

Pociągneła za sznureczek okalający aksamitny worek i jej oczom ukazał się zachwycający widok..Skrycie marzyła, by kiedyś to zobaczyć, a teraz miała ją na własność. Jej mała galaktykę. Najczystszą energię, jej esencję.

On spoglądał na nią z zadowoleniem. Przecież dobrze Ją znał. Nie chciał jednak, by zauważyła jego spojrzenie, dlatego połozył na stole kolejny pergamin.

- Adieu mon noir ami. Do następnego spotkania..
And there you were taking flowers from my grave..
Awatar użytkownika
Ellenor
 
Posty: 6
Dołączenie: 19 Mar 2005, 13:14
Miejscowość: Gorzów Wlkp.

Postprzez Cassiel » 23 Mar 2005, 20:00

Niechętnie oddalał się z tego miejsca ... wszakże była tam wciąż Ona ... lecz wiedział dobrze że nie mogą tu zostać ... to było tylko jedno z wielu miejsc ich kontaktów ... każde wybierał starannie, zazwyczaj na uboczu, w zapadłych mieścinach, z dala od głównych traktów ... ich Istoty budziły zbyt wielkie zaniepokojenie okolicznej gawiedzi ... śmiertelny mróz, który snuł się za nim wszędzie, bez względu na porę roku ... Mrok, który spowijał go zawsze, bez względu na porę dnia i nocy ... jego tajemnicza Moc Cienia, która wysysała z otoczenia wszelką energię i pozbawiała woli życia wszelkie żywe stworzenie ... tak, dobrze wiedział że nie może tu zostać ... tak będzie lepiej dla niego ... a tym bardziej dla nich, okolicznych Śmiertelnych ... był Istotą z innego wymiaru ... pochodził z serca pierwotnej Zimy, przemierzał światy, nigdzie nie zagrzewając miejsca ... dawniej nie dbał o to, ile istnień zapłaciło życiem za jego umiłowanie wędrowania i poznawania .. teraz jednak była Ona ... jego Noir Ami ... była istotą jego rodzaju, lecz nie posiadła jeszcze wszystkich Mocy, dlatego nie zwracała jeszcze na siebie aż tak bardzo uwagi Śmiertelnych ...
Potrzebował jej ... odkąd zarzucił wędrówki po światach, aby chronić Śmiertelnych przed sobą samym, przed Mrozem i Mrokiem, które przynosił, była jego oczami ... jego uszami .. jego smakiem i powonieniem ... dlatego powierzał jej wciąż nowe misje, spisywane przedwiecznymi Runami Lodu na pożółkłych kawałkach pergaminu ... po wykonaniu zadania spotykał się z nią w takich ustronnych niepozornych miejscach, jak ta gospoda w zapomnianym mieście Lanrete Rion... jak najmniej świadków ... jak najmniej rozgłosu ... jak najmniej umysłów pamiętających jego skrzydlatą postać ...

Zawsze miał dla niej jakąś nagrodę ... coś, co opisywał jej w wizjach i czego bardzo pragnęła ... kolejne kawałki Przedwiecznej Wiedzy, Pradawnej Energii z czasów sprzed Przemiany... Czasów – Poza - Czasem ... uwielbiał obserwować jej radość .. uwielbiał patrzeć, jak chłonie kolejne elementy Wiedzy ... była zdolną adeptką ... każde ich spotkanie utwierdzało go w tym przekonaniu .. dlatego tak bardzo cieszył się na kolejne ... w kolejnej gospodzie ... a może tym razem już w Sercu Zimy ... tego nie wiedział nikt, nawet On sam ...

Skrzydlata postać w czerni długo stała przed nienaturalnie oszronioną gospodą ... wyglądało to tak, jakby nie mogła się zdecydować, czy chce stąd odejść, czy zostać ... wreszcie jednak otrząsnęła się z zadumy, rozpostarła skrzydła i w ułamku chwili, niezauważalnym dla oka śmiertelnych, wtopiła się w Mrok ...
Ô toi, le plus savant et le plus beau des Anges ...
Awatar użytkownika
Cassiel
 
Posty: 2
Dołączenie: 20 Mar 2005, 14:01
Miejscowość: z pogańskich lasów

Postprzez Gorax » 25 Mar 2005, 07:43

... Gandalf, Allemea i Loopa spali kamiennym snem gdzies w gospodzie. Czarna zamrazarka po zmrozeniu i zniecheceniu wszystkich do zycia odleciala sobie daleko, a pijany Gorax, po nie udanej probie kradziezy alkoholu spal sobie na lesnej sciezce. Zieeewww :P
Awatar użytkownika
Gorax
 
Posty: 20
Dołączenie: 30 Lis 2004, 16:21
Miejscowość: Kraków

Postprzez Demogorgon » 25 Mar 2005, 20:10

Tymczasem do gospody wpadł zdyszany Fazik, trzymając w rękach napoje wyniesione z gospody przez Goraxa. Gdy szedł w stronę baru zaczepiła go Ellenor.
- Przepraszam, szukam miejsca na nocleg, czy znajdzie się coś u ciebie ??
- Tak ? odpowiedział karczmarz ? na górze jest jeszcze jeden pokój, zaraz tam cię zaprowadzę.
- Dziękuje - odparła Ellenor.
Po paru minutach Ellenor spała w pokoju na górze, a Fazik zamknął Gospodę i robił porządki. Gdy wszystko lśniła już czystością, Fazik poszedł spać do swojej kanciapy.

Na dworze zaczynało świtać gdy nagle rozległy się przeraźliwe krzyki.
- Ratunku, na zewnątrz jest potwór ? krzyczał młody pomocnik Fazika ? ratunku?

Zerwani ze snu goście zaczęli zbiegać po schodach na dół i wychodzili na zewnątrz gospody. Ledwo otwartymi oczami zaczęli przyglądać się stworowi.
- To tylko czarna, nieregularna dziura - odparł Gandalf.
- Łeeee, on jest nieżywy ? powiedział krasnolud ? i szybko cofnął się z przerażeniem w stronę zgromadzonych.
- Tak ? przyszła kolej na Allemee. Ja myślę że to nie jest żadna czarna dziura i że to coś nawet żyje, powiedziałabym że nawet to coś mi kogoś przypomina. Tak, tylko kogo ??
Podeszła bliżej do dziwnego posągu i poczuła fetor, podobny do tego, który wydobywał się w nocy z wiaderka do którego wskoczył Albin. Dotknęła ręką czarnej powierzchni i poczuła dobiegające od niej zimno.
- Haa ? już chyba wiem kto to jest ? ale co on tu robi w takiej postaci ?? Dlaczego on jest zamrożony.
Rozejrzała się wokoło i spostrzegła leżący wokół gospody śnieg.
- Tak, teraz już wiem co jest grane ? to jest zamrożony Albin
Usłyszawszy te słowa Gandalf i Loopa pobiegli szukać młotków i kilofów aby wydostać Albina z niewoli. Tymczasem Allemea zaczęła układać sobie wszystko po kolei w głowie i zastanawiać się nad tym jak wyciągnąć elementala.
Po chwili z za rogu gospody wyskoczyli z młotem w ręku Gandalf i z kilofem Loopa szykując się w biegu do rozkuwania bryły lodu.
- Stójcie ? krzyknęła Mea ? co wy robicie osły, Chcecie go zabić ??
W tym samym momencie obaj zamienili się w osiołki?
Zapraszamy do odwiedzenia profilu
Stowarzyszenie Wspierania Aktywności Lokalnej "Kuźnia Pruska"

https://www.facebook.com/pages/Stowarzyszenie-Wspierania-Aktywno%C5%9Bci-Lokalnej-Ku%C5%BAnia-Pruska/129688153775953
Awatar użytkownika
Demogorgon
Kompani
 
Posty: 328
Dołączenie: 17 Paź 2004, 15:18
Miejscowość: Civitatis Hollandt in Borvssia

Postprzez Gorax » 27 Mar 2005, 22:07

/pomyslowy jestes Gorgo, nie ma co :D wiecej takich ludzi, a bedzie tu na prawde ciekawie :) szkoda ze Gandalf i Allemea niz juz tu nie pisza/

Goraxa, wciaz oczywicsie pijanego, przepubdzily z letargu wampirzego jakies krzyki nieopodal. podniosl glowe, odwrocil sie, a tu jakas kobieta w futrzanym stroju wydziera sie na dwa osly :D.
- ojj ze mna chyba jest juz cos nie tak - stwierdzil Gorax.
Wstal z trudem i udal sie w strone widowiska, aby sprawdzic, czy rzeczywiscie ono nie jest wytworem jego wyobrazni.
- Tey!! czego chcesz od tych smiesznych oslow??
- A ty kto i co Cie to interesuje?? - odpowiedziala energicznie Allemea
- Jam Gorax, mistrz miecza i wschodznich sztuk walki!! jeden z tych oslow przydalby mi sie na noszenie mojej torby
- wybij to sobie z glowy!! krzyknela Allemea podbiegajac do Goraxa i uderzajac go z plaskiego w twarz
- a to za co?? - krzyknal zaskoczony Gorax.
- Gandalf. Loopa, co z wami?? - powiedziala Allemea do oslow, nie zwracajac uwagi na pijaka :D
- meeee, meeeeeee
- uehehehehe, ona mowi do oslow :D - zasmial sie Gorax - odejdz kobieto, mieso z oslow jest calkiem smaczne, pamietam jakto podczas dzialan wojennych przeciwko armiom orkow na dalekiej polnocy, gdzie wszedzie byl ziomb i chlod i brak wszelkiego jadla, zmuszeni bylismy do zywienia sie oslami. A ja glodny jestem!! - to mowiac wyciagnal swoj miecz
Awatar użytkownika
Gorax
 
Posty: 20
Dołączenie: 30 Lis 2004, 16:21
Miejscowość: Kraków

Postprzez Allemea » 28 Mar 2005, 10:03

- To ty sobie tego swojego kundla zjedz, a nie za moje osly chcesz sie brac! - wrzasnela Mea, az osly polozyly po sobie uszy.
- Ale ja jestem glodny. Jak wezme jednego to sie nic nie stanie. - Odparl Gorax z mieczem w dloni gotowym do zadania ostatecznego ciecia biednej glowie Loopy.
- Odejdz! Bo pozalujesz. - Mea groznie zmarszczyla brwi. Gorax tylko usmiechnal sie diabelsko i zamachnal sie mieczem. Allemea nie czekajac, az pijak pozabija jej osiolki stanela miedzy Goraxem a Loopa i zaczela wrzeszczec.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!! Ratunkuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!! Pomocy!!!!!!!!!!!!!!!!! Gwalciciel!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!! - Gorax patrzyl oniemialy na kobiete w plaszczy z mysich ogonkow wymachujaca rekoma.
- Zamknij sie kobieto! - wykrzyknal przerazony. Mea tylko usmiechnela sie chytrze i uderzyla w poprzedni ton.
- Pomocyyyyy!! Heeeeeeeeelp!! Hilfeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!! Sauveeeeeeeeeer!!!!!!!!!!! - Nie trzeba bylo dlugo czekac jak z gospody wybiegl tlumek mezczyzn gotowych niesc pomoc damie. Gorax nie czakajac az go dopadna i zrobia z nim cos nieprzyzwoitego wzial nogi za pas chowajac sie w pobliskim lesie.

A Mea... wrocila do gospody, opowiedziala o calym zajsciu z przerazeniem na twarzy, jak to napadl ja jakis nieznajomy i chcial odebrac to co dla kobiety najcenniejsze. Kazali jej sie polozyc, ale szybko sie wymigala twierdzac ze musi sie zajac swoimi osiolkami. Czym predzej wiec czmychnela do obory (zabierajac ze soba swa mysia torbe pelna tajemnic) wraz z osiolkowatym Loopa i Gandalfem. Tam nalala im do koryta wody i wsypala wczesniej wygrzebany z torby proszek. Osiolki zabraly sie do picia a Mea czekala na efekty... uwaznie przygladala sie obu, jak zaczeli sie zmieniac i powoli narastalo w niej przerazenie...
- O cholibka! Znow pomylilam proszki!



------------------------

to teraz pare slow ode mnie: gospoda to miala byc zabawa a wyspie potraktowali to jako powaznego rpg'a. Zaczeliscie kombinowac z tym ze kazdy powinien prowadzic swoja postac itd. Moze to i moja wina ze od razu nie napisalam o co chodzi, ale na innym forum gdzie byl zakladany podobny temat nikt nie mial problemu z odgadnieciem roli powyzszego. Uznalam wiec ze nie potrzebne sa wyjasnienia. Wiec mowie teraz, to nie jest RPG, to nie jest opowiadanie, to jest luzna humorystyczna historyjka. Kazdy pisze co chce i jak chce, piszac o sobie i o innych. Glownym zalozeniem tez bylo to ze wszystko ma sie dziac w gospodzie, a tutaj Gorgo nam wyeksmitowal (ale wiem dlaczego wiec mu wybaczam). Yh mam nadzieje ze teraz nie przestaniecie wogole pisac.
GANDALF a ty wracaj do tej gospody!! I pisac, co sie cholibka opierniczasz??
No to chyba na tyle co mialam do powiedzenia, piszcie dalej :D
Adas sorki ze na razie zostawilam Albina, pozniej go troche roztopie... :> w kotle... :>
ImageIn The Land Of Mordor Where The Shadows Lie
Image
Uroboros. Coś się kończy, coś zaczyna...
Awatar użytkownika
Allemea
Przyjaciele
 
Posty: 183
Dołączenie: 15 Paź 2004, 20:52
Miejscowość: Ithilien

Postprzez Demogorgon » 28 Mar 2005, 20:47

Ruthsul jechał powoli wioząc na grzbiecie swego przyjaciele. Do okoła nie było żadnej żywej istoty, ani jednej rośliny. Już dawno znikły za horyzontem wielkie drzewa i las, z którego przybyli. Wokół rozlegała się ogromna pustynia i nie było na niej nic oprócz jeźdźca i jego konia, a także nieskończonej ilości ziarenek piasku, które wiatr przesypywał z jednego miejsca na drugie, bawiąc się przy tym i rysując na pisaku najbardziej bajeczne kształty.
Jechali wciąż naprzód, nie zmieniając kierunku. W sercu Dema rósł coraz bardziej niepokój i co chwile rozglądał się na boki wypatrując niebezpieczeństwa. Nic jednak niemógł dostrzec, przyśpieszył więc tylko ogiera...

W gospodzie tymczasem osiołki zamieniły się w dwie wielkie krowy. Mea nie wiedząc czy ma płakać z powodu swojej pomyłki czy też śmiać się z tego co stało przed nią nagle ryknęła śmiechem. Nie mogąc utrzymać się na nogach z co rusz nowego napadu śmiechu padła na ziemię i zaczęła tarzać się w zimnym śniegu.
Zdziwieni dobiegającymi z zewnątrz odgłosami ni to płaczu ni to śmiechu goście wybiegli na zewnątrz.
- O co tej kobiecie chodzi - pytali sie jeden drugiego ze zdziwieniem, rozglądając się do okoła??
Ogłupieli patrzyli na turlającą się Mee, to znów zwracali wzrok na stojące pod ścianą krowy i z powrotem na Mee.
W reszcie jeden nie wytrzymał i krzyknął.
- Ej babo !! O co chodzi ??
Mea na chwile uspokoiła wybuchy śmiechu...
- Babę to ty masz w nosie - krzyknęła Mea z trudem łapiąc oddech - i chciała rzucić czymś w odważniaka, który ważył się nazwać ją babą, ale nie znalazłszy nic pod ręką, stwierdziła że daruje prostakowi, który z przerażeniem cofnął się za innych gości.
Uspokoiwszy napad gniewu i śmiechu zaczęła tłumaczyć całe zamieszanie...
- Najpierw ni z tego ni z owego Gandalf i Loopa zamienili się w osiołki, a teraz znów w krowy...
Przybyły tłum gapiów z trudem powstrzymywał śmiech bojąc się reakcji tarzającej się dalej Mei. W końcu niewytrzymali i sami zaczęli się tarzać ze śmiechu we śniegu, wpadając co któryś w zaspy...
Jako ostatni z gospody wybiegł Fazik i jak zobaczył całe towarzystwo i spoglądające na siebie krowy ryknął śmiechem razem ze wszystkimi.
- Tak, tylko właściwie o co im wszystkim chodzi ?? – przerwał napad śmiechu i pomyślał. Gdzie są dwa osiołki, które były tu jeszcze przed kilkunastoma minutami i skąd się wzięły te dwie krowy. W myślach zaczął kalkulować i przypomniał sobie, że Mea ma zamiłowanie do najróżniejszych specyfików, które działają nie zawsze zgodnie ze swoim zastosowaniem. Więc to tak. Pewnie chciała ich z powrotem odmienić, ale jej się nieudało.
- Zresztą czy to ważne – powiedział sam do siebie i zaczął kalkulować w myślach jaki pożytek będzie miał z dwóch krów.
- Tak - powiedział bo dłuższej przerwie Fazik - no to teraz nie będę musiał kupować od rolników mleka. Od teraz będę miał codziennie świeże. Hmmm tylko kto teraz będzie pił to mleko, jedynym klientem kupującym gazowane mleko był Gandalf.
- Tak, tylko że on jest teraz krową – mówił dalej sam do siebie - no chyba że Gandalf będzie pił mleko od siebie ?? Tak, a w ogóle która z tych krów to Gandaf, a która to Loopa.
Fazik spojrzał na krowy próbując dostrzec podobieństwo do Gandalfa i Loopy. Krowy natomiast zaczęły patrzeć na siebie…
- Muuuuuuuuuu, muuuuuuuuu – zaczęły obie ryczeć jakby chciały powiedzieć ja jestem Gandalf, muuuuuu, a ja jestem Loopa.
- Nie to głupie, odpada- dodał po chwili – obie są identyczne.

Tymczasem z lasu dobiegały ciche śmiechy. Tak - to śmiał się Gorax oglądający z daleka całe widowisko. Wilk stał przy swoim Panu spoglądając także w stronę gospody, a na jego pysku pojawiło się także coś, jakby uśmiech.
Nagle wilk zaczął skomleć i kręcić się w kółko, próbując złapać swój ogon. W pierwszej chwil zapatrzony w gospodę Gorax nie zauważył zachowania wilka. Gdy jednak skomlenie się nasiliło Gorax krzyknął ze zdziwieniem
- Przyjacielu, co ci jest ??
I w tym momencie zauważył przyczynę zachowania się wilka. Wilk Ganiał w kółko próbując dogonić swój płonący najprawdziwszym ogniem ogon.
Gorax skoczył przyjacielowi z pomocą. Rzucił się na jego ogon próbując go zadusić...
W tej też chwili z głębi lasu dobiegły ciche chichoty, a następnie ktoś ryknął piekielnym śmiechem. Śmiech był tak donośny i tak straszliwy, że turlający się pod karczmą stanęli na nogi i co bardziej tchórzliwi schowali się w karczmie. Nie było im już do śmiechu...
Zapraszamy do odwiedzenia profilu
Stowarzyszenie Wspierania Aktywności Lokalnej "Kuźnia Pruska"

https://www.facebook.com/pages/Stowarzyszenie-Wspierania-Aktywno%C5%9Bci-Lokalnej-Ku%C5%BAnia-Pruska/129688153775953
Awatar użytkownika
Demogorgon
Kompani
 
Posty: 328
Dołączenie: 17 Paź 2004, 15:18
Miejscowość: Civitatis Hollandt in Borvssia

Postprzez Gandalf » 11 Kwi 2005, 00:51

- Muuuuuuuuu!!! - rzekl Gandalf.
- Muuuuuuuuuuuuuu!!! - odpowiedzial Loopa.
- Muuu. Muuu muuu muuuuuu - skonstatowal Gandalf.
- Muuu muu - niezgodzil sie Loopa
- Muuu muuu muuuuuu - skwitowal Gandalf i odwrocil sie zadem do reszty zebranych.
The Madness is out there!
Awatar użytkownika
Gandalf
Bractwo
 
Posty: 7788
Artykuły: 2
Zdjęcia: 196
Dołączenie: 14 Paź 2004, 18:37
Miejscowość: A kto pyta?

Postprzez Demogorgon » 14 Kwi 2005, 12:57

- Cccooo ccoo cco tooo ??!! zapytał z przerażeniem Gorax i usłyszawszy ponownie przerażające śmiechy wtulił się razem z wilkiem w stojący w pobliżu olbrzymi dąb.
- Haa haa ha - śmiech z głębi lasu znów się powtórzył.
- To my chochliki - odpowiedziały chórem słodkim głosem – nie słyszałeś nigdy o nas ??
Z głębi lasu dobiegł ponownie szyderczy śmiech. Gorax jeszcze bardziej wcisnął się w zakamarki starego dębu.

Tymczasem ludzie przy gospodzie słysząc dziwne odgłosy z lasu wbiegli w panice do środka gospody.
- Ja w takich warunkach nie mogę pracować !! Tu się w ogóle niemożna skupić. Fazi zabierz te dwie krowy i gdzieś je zamknij, bo niewiadomo co to za licho w tym lesie grasuje i niewiadomo co jeszcze się ciekawego przytrafi. A ja tymczasem przy piwie pomyśle jak odmienić z powrotem naszych towarzyszy. - Powiedziała z lekkim niepokojem Mea
- Haaa haaa haaaaaaaa - z lasu dobiegła kolejna faza przerażającego śmiechu.
Mea otworzyła drzwi gospody i zobaczyła gości którzy pili haustami kolejne kufle piwa, chcąc nie słyszeć dobiegających z zewnątrz odgłosów. Weszła do środka i zajęła stolik przy kominku. Fazi tymczasem zaprowadził krowy na tyły gospody i je tam przywiązał.
- Muuu muuu muu - zaczął Gandalf
- To chyba brzmiało jak nie ?? - powiedział niby do siebie, niby to do krów, a może do ściany Fazi.
- Muu muuu - odpowiedział kiwając głową Loopa na znak potwierdzenia słów Karczmarza.
- Muuu muuuu - zawtórował ponownie Gandalf.
- Na pewno was nie zostawię luzem bo mi uciekniecie, a tak będę miał jeszcze z was pożytek - powiedział do krów Fazik i wrócił do gospody.
Goście w gospodzie powoli zaczęli zapominać o odgłosach z zewnątrz. Co rusz zaczynali śpiewać nową piosenkę bardziej zbereźną od poprzedniej.
- Fazik !! - Krzyknęła Mea - daj mi mleka, musze spróbować tego magicznego trunku, w którym tak smakuje się Gandalf.
Fazi wziął wiaderko z za baru i wyszedł na tył gospody.
Dobiegły go jeszcze dogłosu.
- Ja też poproszę tego mleka.
- I ja również.
- Fazi mleka mi dajcie
To wykrzykiwali goście domagając się mleka.
Po pewnym czasie Fazi wrócił do gospody z wiaderkiem pełnym mleka.
- Co z tym mlekiem ??!! - Krzyknęła zniecierpliwionym głosem Mea.
- Już, już podaje. Skończyło się mleko i musiałem iść przynieść nowe.
Fazi przyniósł na tacy mleko dla Mei i kilku innych gości. Mea wzięła łyk..
- Bleeeeeeeeeee - Krzyknęła wypluwając mleko.
- Jak to można pić ?? Spytała
- Nie wiem, najlepiej spytaj Gandalfa, on je uwielbia. - Powiedział Fazik
Awatar użytkownika
Demogorgon
Kompani
 
Posty: 328
Dołączenie: 17 Paź 2004, 15:18
Miejscowość: Civitatis Hollandt in Borvssia

Postprzez Mara » 27 Kwi 2005, 08:54

Lecz złowieszczy śmiech nie ustawał. Można wręcz powiedzieć, że przybierał na sile. Jedynie coraz bardziej podchmieleni goście Gospody przestawali powoli zwracać na niego uwagę.
Tylko Mea wydawała sie nim zaniepokojona i w obawie o życie swoich przyjaciół spytała się Fazika:
-Czy oby na pewno towarzysze moi (chwilowo przebywający pod postacią krów) są bezpieczni??
Fazik spokojnie odpowiedział:
-Tak, osobiście przywiazałem ich na tyłach gospody. Z zadowoleniem w głosie odparł właściciej przybytku.
Nie takiej odpowiedzi spodziewała sie dzielna Allemea. Nie wiedziała co za licho zmieża w ich kierunko, ale była pewna że nie jest to nic dobrego.
Słyszła już kilka opowieści o małych, paskudnych jak noc stworzeniach nie podobnych do niczego, które niespodziewanie wybywały z lasu w celu zdobycia pożywienia od biednych wieśniaków. To zdobywanie polegało oczywiście na grabieży, w której to hohliki były bardzo znane. Często ich łupem padały zwierzęta gospodarcze (kilkakrotnie uprowadziły nawet wieksze osobniki: owce, źrebięta, cielaki), jednak Mea nie słyszała nigdy o tym, że porywały dorosłe sztuki.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że w czasach w jakich przyszło jej żyć nie ma nic pewnego, że wszystko idzie do przodu dostosowując sie do nowych warunków. Ta myśl budziła jej niepokuj. Jeśli nawet hohliki nie porywają koni i krów, nie znaczy to że nie mogą im zrobić krzywdy (czytaj zabić przegryzajac tętnice szyjne) w celu pożywienia się na miejscu.
W zwiazku z tym doszła do wniosku, że musi jak najszybciej przywrócić Gandalfowi i Loopie ich dawny wygląd. Nie czekając długo - zaraz po opróznieniu kufla pełnego pysznego piwa - ruszyła na tyły gospody.
Awatar użytkownika
Mara
 
Posty: 739
Dołączenie: 13 Kwi 2005, 13:17
Miejscowość: Koszalin

Postprzez PodróżniczkaAyhra » 28 Kwi 2005, 22:07

Lecz tam nie mogła nic poradzić swoimi czarami, więc powróciła do gospody. Wychyliła jeszcze jeden kufel piwa i usiała wygodnie przed kominkiem.
Nagle rozległ się donośny trzask, jakby łamanych kości. Fazik przebiegł szybko, na ile to było możliwe przez zaplecze i wypadł zobaczyć co się dzieje, lecz nic się nie stało. Spokojny wrócił za kontuar, przy którym stała wysoka postać w czarnym płaszczu i wysokim kapturze zakrywającym twarz.
-Piwo proszę.- powiedziała chłodnym, delikatnym głosem.
-Chwileczkę- odpowiedział Fazik i pobiegł na zaplecze, bo akurat nieznajoma postać miała szczęście trafić na skończoną beczułkę.
Po chwili wrócił taszcząc beczkę z której nalał nieznajomej kufel piwa. Dziewczyna rozgościła się przy kontuarze zajmując jedno z trzech wolnych miejsc, akurat w miejscu bardzo widocznym. Spod nie zdjętego płaszcza nic nie było widać. Płaszcz zdawał się być cienki, ale grzać w chłodniejsze dni. Jej dłoń była w skórzanej, jasnej rękawiczce. Widać, że czekała na kogoś, bo nikt jej przedtem nie widział. Mea, która wygrzewała się przy kominku teraz bacznie nasłuchiwała, czy nieznajoma coś mówi, czy może nie, lecz ona prosiła tylko o dolewkę piwa. Po pewnym czasie podeszła z powrotem do kontuaru, po dolewkę piwa, gdy nagle śmiech i wrzaski chochlików stały się jeszcze bardziej denerwujące i głośne, tak jakby były przy zagrodzie. Wtedy nieznajoma na chwilę wyszła.
Po jakimś czasie wróciła i usiała na stare miejsce. Nie minęło kilka chwil, a do gospody wchodzi kolejna osoba, lecz tym razem głośniej. Była to Dragon Kallisto (wybacz Kall!! Please) najemnik, zawodowy zabójca z zimną krwią. Od razu podeszła do kontuaru.
-Ciepłe piwo z imbirem, tylko bez cukru! – zawołała i spoczęła przy dziwnej, nieznajomej postaci.
-Witaj Ayh <<czytaj: AJ>>. Jak się masz, dużo się spóźniłam?- zapytała radosna (co z rzadka jej się zdarza, bo zawsze, gdy nie zabije całej hordy ludzi, orków, czy też kogokolwiek to ma bardzo zły humor, więc lepiej nie podchodzić doń).
-Witaj, trochę ci to zajęło, a coś ty taka szczęśliwa?! Wybiłaś pół miasta, czy jak?
-Nie, wiesz po prostu widziałam jakąś dziwną krowę a poza tym zabiłam kilka osób, i dotarłam tu przez pozbycie się kilku tysięcy chochlików.
-A jak że inaczej! A...- wypowiedź przerwała jej osoba wchodząca do karczmy. Był to... Gandalf odmieniony z krowy. Był cały i zdrowy, tylko szata była troszeczkę przybrudzona.
-Dobra, Ayh, idziemy. – powiedziała Kallisto, ale jakoś dziwnie się głośno zrobiło więc zrezygnowała. Chochliki są okropne o porze napadów. Potrafią zrobić krzywdę.
-Ludzie, porwały mi kozę!- nagle wleciał krzycząc jakiś człowiek.- Odpędźcie, wać panowie! Przecie wszystko zeżrą!
-Ja pójdę!- odezwał się mężczyzna w skórze, lecz nikogo, by z nim poszedł nie było, tylko nieznajoma kobieta o imieniu Ayh powiedziała nad wyraz spokojnym głosem:
-Ja pójdę, nie martwcie się, zrobię tak, by nie powróciły. – po tych słowach przeszła przez salę i wyszła.
Po jakimś czasie wróciła oznajmiając, że chochliki zniknęły i rzeczywiście tak było, po czym zebrała się wraz z Kallisto i odjechały w dalszą drogę, bo musiały załatwić kilka zleceń oraz spraw, które nie cierpiały zwłoki. Nikt nie wiedział dlaczego chochliki nie wracały i jak wygoniła je dziwna dziewczyna Ayh, oraz jak odczarowała Gandalfa, czego i on nie pamiętał, ale wiedział, że musi dogadać Fazikowi za mleko.
...Karate ni sente nashi...- karate nigdy nie atakuje pierwsze
Awatar użytkownika
PodróżniczkaAyhra
 
Posty: 107
Dołączenie: 27 Lut 2005, 15:04
Miejscowość: ciągle w podróży

Postprzez Mara » 29 Kwi 2005, 08:05

Nikt oprócz chochlików oczywiście i ponętnej Ayhry :>
Mogę zdradzić tylko (w wielkiej tajemnicy), że jeśli kiedyś będziecie mieć z nimi problem- odziejcie się w sam czarny spowijający całe ciało cienki płaszcz, stancie z nimi twarzą w twarz i uchylcie rąbka tajemnicy) :P
Te małe pokrętne stworzenia uwielbiają harce na łonie natury, tak samo zresztą jak grabierze, porywanie młodych dziewcząt i zwierząt gospodarczych (w tym właśnie celu).
Jeśli ktoś odda się im dobrowolnie odejdą zostawiając ową okolicę w spokoju. Natomiast jeśli ktoś posmakuje w tego rodzaju zabawach moze je przywołać, zjawią sie bezzwłocznie. W końcu im też siecoś od życia należy :)

A wracając do naszej Gospody. Ludzie powoli zaczęli zapominać o chochlikach które niespodziewanie zniknęły (po wcześniejszym zrabowaniu kilku domostw). Siedzieli i popijali rozcieńczane przez gospodarza piwo i dyskutowali o zbliżajacym sie święcie ich ukochanej mieścinki.
Awatar użytkownika
Mara
 
Posty: 739
Dołączenie: 13 Kwi 2005, 13:17
Miejscowość: Koszalin

Postprzez PodróżniczkaAyhra » 29 Kwi 2005, 11:49

Tak więc rozmawiali, rozmawiali, rozmawiali, rozmawiali i rozmawiali, gdy nagle znów rozległy się złowieszcze okrzyki wieśniaków (bez obrazy, w dobrym celu) No więc przeażeni goście wybiegli z gospody, a tu co? Zobaczyli ogromnego, czerwonego smoka, który pożerał kozy, krowy, prosiaki (prosiaczki i panie prosiakowe, które były akurat w zagrodzie ), kury, koguty (po kórychych smok miał małą niestrawność, ale to inny epizod) więc pożerał wwszystko! Nagle mężny rycerz w czarnej zbroii wjechał na dzielnym rumaku i zaczął walczyć ze smokiem, tymczasem ze smka zsiadł ... dostawca piwa. Wniósł piwo i jeszcze zapłacił za straty, a rycerz okazał się małym podmiotem, i nie w zbroii tylko w katronie (przyp. tłumaczenie :D ), nie z lśniącym mieczem tylko z drewnianym i nie na pięknym rumaku jakby przypuszczano lecz na ośle...
...Karate ni sente nashi...- karate nigdy nie atakuje pierwsze
Awatar użytkownika
PodróżniczkaAyhra
 
Posty: 107
Dołączenie: 27 Lut 2005, 15:04
Miejscowość: ciągle w podróży

Postprzez Gorax » 30 Kwi 2005, 07:27

Gorax w tym czasie siedzial sobie pod drzewem i obserwowal wszystko co sie wokol niego dzialo z otwartymi ustami.
- ze mna chyba jest cos nie tak... moze to od tego picia mam halucynacje?? - powiedzial sam do siebie, bo wilka juz przy nim nie bylo.
- przechodze na odwyk!!! - krzyknal i udal sie w kierunku miasta, pozostawiajac za soba gospode i cale to zamieszanie :P
Awatar użytkownika
Gorax
 
Posty: 20
Dołączenie: 30 Lis 2004, 16:21
Miejscowość: Kraków

PoprzedniaNastępna

Powróć do Karczma

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości